środa, 1 lipca 2015

#Siódmy



Lillian

-Nie no trzymajcie mnie, bo zaraz mu genitalia odetnę! – warczałam widząc Nowakowskiego. – Zabije go gołymi rękami!
-Lillian spokojnie! – Winiarski złapał za mą rękę.
-Jak spokojnie? Jak spokojnie?! Przez tego pajaca moja przyjaciółka prawie zginęła. Pizda jedna!
Nie mogłam się powstrzymać. Gdy tylko na chwilę pomyślałam, że Kurek mógł nie zdążyć… Szlag mnie trafiał. A teraz proszę, Nowakowski podszedł do mnie.
-Nie zbliżaj się do mnie – warknęłam złowrogo.
-Chcesz mnie zabić, proszę bardzo – powiedział skruszonym głosem. Myślał, że mu wybaczę? No way! – Nie mam przed czym się bronić. Jestem kretynem.
-Przyznaję fakt, ale i tak Ci przypierdzielę.
I walnęłam go z całej siły w triceps. Syknął z bólu ale trzymał się.
-Dajcie już spokój! – Zbyszek stanął obok mnie. – Liliann złość piękności szkodzi.
-Tobie też mam zapierdzielić? A z resztą, dlaczego nie ubierzesz spodni, tylko w tych ohydnych slipach latasz?!
-Przecież fajnie w nich wyglądam.
-Ja bym Ciebie nie tknęła nawet patykiem. A bez nich to szczególnie.
Popatrzyłam na zielonookiego, który lekko zmieszany odszedł. Widziałam także Kubiaka, który obdarzył go zawistnym spojrzeniem. Zaraz potem go dogonił.

-Masz mi coś do powiedzenia?! – warknął. – Tak, Ty Bartman.
-Nie wiem o co Ci chodzi.
-Dobrze wiedziałeś, że mi zależy, a specjalnie puściłeś plotkę! Jesteś pajacem!
-Tak? – fuknął Zbigniew. – To Ty zamiast się porządnie do niej dobrać, latasz jak jakiś ratlerek, z jęzorem na wierzchu i dajesz sobą pomiatać. Taki pantofel, aż dziwne, że jeszcze nie zrozumiała, co do niej czujesz!
-O czym Ty gadasz?! – Kubiak rzucił plastikową butelką o czerwoną hotelową wykładzinę. – Nie jestem jej lokajem. Poza tym nie wtrącaj się w moje życie uczuciowe.
-Twoje życie uczuciowe?! – Zbyszek syknął i trzasnął drzwiami przed twarzą Kubiaka.
-Jesteś pojebany!

Michał uderzył w hotelowe drzwi, ale odpowiedziało mu tylko echo. Obrócił się na pięcie, skierował się do schodów i wyszedł z hotelu. Nie patrzył gdzie idzie, nie zważał na przechodniów, turystów, czy pracowników pobliskich sklepów pamiątkowych. Zbiegł po drewnianych, wbitych w klif, schodach. Ściągnął japonki i bosymi stopami przemierzył piasek. Może Bartman rzeczywiście miał racje? Może on – Michał Kubiak, był zbyt miękki. Wcześniej potrafił nie jedno nawojować w nocy na imprezie. Zawsze wracał na tarczy, z plikami wizytówek, kilkoma śladami po szmince, a nawet z pustą przegródką na kondony. 

Jednak Lilian była inna niż wcześniej poznane mu kobiety. Była uosobieniem waleczności, trudnego charakteru i nieraz zastanawiał się, czy przypadkiem nie widzi w niej siebie? Atrakcyjna brunetka, o egzotycznych rysach, taka drobna, a jednocześnie silna. 

Uśmiechnął się patrząc w dal, poza horyzont zachodzącego już słońca. Czy to właśnie ta kobieta zawróciła mu w łowie? Czy Bartman nie miał racji i zrobiłby dla niej wszystko?

Wieść o rozgrywkach plażowych rozniosła się niczym odgłos dzwonka winiarskiego telefonu. Jakaś znana polska melodia wywołała u mnie napad śmiechu, bo zaczynała się od chrząkania świni.
-To co robimy z tym turniejem? – zapytał Kurek – Jestem za graniem mixtów.
-Ty Kurcio nie bądź taki hop do przodu, bo Ci z tyłu braknie. – Igła zmierzwił mu włosy. – A to pies na baby jesteś.
-Ja też chcę grać mixty. – Kubiak powrócił do hotelu. – W sumie może być ciekawie.
I ni sąd ni zowąd zaczęli się kłócić, kto kogo bierze. Nawet Tośka miała dosyć. Postanowiliśmy, że najlepiej będzie wylosować swoją drugą połówkę. Bo regulamin gry przewidział pary mieszane i pary normalne. Na jaskrawo żółtych karteczkach rozpisaliśmy 4 osoby: TOŚKA, IGŁA, BARTMAN, LILLIAN. Nie wiedziałam z kim przyjdzie mi grać. Pierwszy podszedł Winiarski i wyciągnąwszy ze szklanego naczynka, które dali nam na stołówce, odczytał nazwisko Bartmana. Następnie Nowakowski wylosował, ku swojemu niezadowoleniu Igłę. Zajączek tylko tupnął nogą i się zaśmiał.
-Spoko Pieter. Będziesz miał ze mną jak w raju.
-Już się boję Ignaczak. Już się boję.
Nie wiedziałam, czy moje szczęście się wykaże, ale natrafiłam na Kubiaka. Nie wiedząc o co mu wcześniej chodziło nie ucieszyłam się, ani nie poskoczyłam.
-No fajnie.
-Entuzjazm widzę w Twoich oczach – mruknął i zbliżył się.
-Już przeszedł Ci za wczesny PMS? – nawrzeszczałam, tak, że inni słyszeli.
-Powiedzmy, że miałem słabsze momenty.
Nie chciałam tego słuchać, więc wyrwałam mu się z objęcia i pobiegłam do góry do pokoju. W końcu będę musiała się przebrać i przypomnieć sobie jak się gra.


# Tosia

Z kartą pobytu w dłoni udałam się do hotelowej restauracji, aby zjeść obiad. Byłam sama. Lillian pognała na plażę z kilkoma chłopakami, żeby potrenować przed turniejem, do którego zostało jeszcze trochę czasu. Było mi trochę smutno z tego powodu, bo przecież razem przyjechałyśmy tutaj na wakacje, a do tej pory więcej czasu spędziłyśmy osobno niż razem. Chciałabym pójść z nią na spacer czy na plażę i porozmawiać jak dawniej. Brakowało mi jej i czułam się trochę zagubiona wśród tego wszystkiego na obczyźnie.
Hej, młoda! Co tam smutasz? odezwał się nagle Krzysiek, wyrywając mnie z letargu. Podskoczyłam przestraszona i rozejrzałam się dookoła, na chwilę tracąc orientację.
Dzień dobry odpowiedziałam spokojnie, prostując plecy. Nie wiedziałam, co dalej mówić, więc popatrzyłam na niego przez parę sekund, a potem odwróciłam wzrok i zajęłam się zimną zupą.
Mogę się przysiąść?
Oczywiście.
Zawsze jesteś taka cicha? zapytał Ignaczak po chwili, kiedy kelner przyjął jego zamówienie, a ja ani razu nie otworzyłam ust.
Przeważnie... Chyba takprzyznałam, patrząc na równo ułożone ładne serwetki.
Chyba? To nie jesteś pewna? W tonie jego głosu słyszałam, że się uśmiecha. Odważyłam się zerknąć na jego twarz, którą rozjaśniał promienny uśmiech. Wcale ze mnie nie drwił ani nie znęcał się nade mną z tego powodu, że zmarnował parę godzin na szukanie mnie, zamiast odpoczywać.
Przegryzłam wargę, przechyliłam głowę i nieznacznie wzruszyłam ramionami. Mimo że domyślałam się, że przy nim nic mi z jego strony nie grozi, czułam się skrępowana w jego towarzystwie.
Mam ochotę wykręcić jakiś numer, ale nie wiem komuwyznał po chwili. Uśmiechnęłam się do niego, kiwając głową, jednocześnie szukając osoby, która mogłaby zostać ofiarą żartu Ignaczaka. Nie wiem dlaczego, ale od razu przed oczami pojawił mi się Nowakowski stojący po kolana w bagnie.
Jeśli będę mogła się na coś przydać, to chętnie pomogę, bo trochę tu nudno. Tylko nic chamskiegoostrzegłam. Mężczyźnie zaświeciły się oczy. Kazał mi szybko dokończyć drugie danie. Zaprowadził mnie do pokoju sześćdziesiąt siedem, który dzielił z Winiarskim. Zamknął od środka drzwi i zaczęliśmy wymyślać nasz szczwany plan.
Kiedy wszystko mieliśmy omówione, wyszliśmy na korytarz. Krzysiek nagle objął mnie po przyjacielsku ramieniem, jakby znał mnie tysiąc lat, a sekundę później na korytarzu pojawił się Nowakowski. Stłumiłam warknięcie.
Piter, cioto! Dobrze, że cię widzę. Jesteś mi potrzebnyoznajmił, pstrykając palcami, gdy powiedział cioto. Uśmiechnęłam się, odwracając głowę w drugą stronę.
A niby po co?
Pocą to ci się nogi nocą. Nie zadawaj głupich pytań, tylko chodź z nami.
Odważyłam się spojrzeć na blondyna. Miał niewyraźną minę, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, ujrzałam w nich żal. Zdziwiłam się, bo spodziewałam się pogardy i odrazy, ale nie skruchy.
Odnaleźliśmy po drodze Bartka i wyszliśmy na plażę.
To głupi pomysł z siatkówkąpowiedziałam, gdy podeszliśmy do pustego boiska.
A to niby dlaczego? spytał Krzysiek.
Bo ja nie umiem grać.
Lillian mówiła, że grałaś kiedyśzauważył czujnie Bartek.
Lillian mówi różne rzeczy, nie wszystkie prawdą.
Czyli, co? Nie grałaś? dopytywał Kurek.
Grałam, ale to było w podstawówce. Teraz nawet nie pamiętam, jak odbija się piłkę. Wywróciłam oczami.
Bartek zatopił się w myślach, drapiąc się po ogolonym podbródku. Nowakowski wyciągnął dwie piłki z plecaka Ignaczaka, a sam libero, gdy nikt nie patrzył, puścił dyskretne oczko. To znaczyło, że wszystko szło zgodnie z planem.
To nic trudnego. Szybko się nauczyszstwierdził w końcu Bartek i wziął jedną piłkę od Nowakowskiego. Nadal trudno było mi go nazywać po imieniu, nawet w myślach.
Tak, łatwo ci mówić, skoro grasz zawodowomruknęłam kąśliwie, kończąc wsmarowywać krem ochronny w nogi.
Ale to naprawdę jest dziecinnie proste, popatrz.
Bartek wziął Nowakowskiego na bok i rzucił mu piłkę. Tłumacząc, jaką postawę powinno się przyjąć i jak układać ramiona oraz palce itp., polecił Nowakowskiemu, aby odbił do niego piłkę. Potem przez chwilkę odbijali w parze i Bartek cały czas gadał. Ja, bardzo zainteresowana, oczywiście chłonęłam każde jego słowo jak odświeżacz powietrza brzydki zapach w łazience. Tylko dwa razy wymknęło mi się ziewnięcie, ale tak ogólnie starałam się ukrywać je (te ziewnięcia), niby drapiąc się po twarzy.
Bartek, niżej na nogach! zawołał Ignaczak, podchodząc do mnie, co trochę nie zbyło zgodne z planem. Gdy ukradkiem rzuciłam mu zdziwione spojrzenie, szepnął, że dalej trzyma się naszego pomysłunic się nie zmieniło.
Dobra, chyba już ogarniasz mniej więcej, o co chodzi. Dużo też nauczysz się z obserwacjipowiedział Kurek z uśmiechem, podchodząc do mnie.
Tak, na pewnozapewniłam. Tylko dlaczego mam się uczyć przy tak dużej publiczności? Wskazałam ręką na znajdujących się plażowiczów dookoła. Sorry, źle to ujęłam. Nie uczyć tylko kompromitować.
Daj spokój. Na pewno nie pójdzie ci tak źle.
Poszło.
Po godzinie wściekły Bartek rzucił swoją czapką z daszkiem o piasek i odmaszerował, rzucając pod moim adresem magiczne zaklęcia w języku łaciny podwórkowej. Nowakowski popatrzył tylko z żalem i współczuciem w moją stronę, co kompletnie nie pasowało do jego buntowniczej natury. Posłał mi krzywy nieśmiały uśmiech i pognał na Bartkiem.
Dobra robotaszepnął Krzysiek, przyjacielsko poklepując mnie po ramieniu, chociaż widziałam w jego oczach, że miał ochotę skakać z radości.
Tak myślisz? zapytałam. Kurczę, nie sadziłam, że tak trudno będzie udawać tępą idiotkęzachichotałam.
Serio, świetnie ci poszło. Gdybym nie wiedział, że udajesz, na prawdę pomyślałbym, że jesteś taką łajzą. Ścisnął moje ramię, a ja odsunęłam się trochę od niego, bo czułam się niezręcznie. Za często mnie przytulał. Wiedziałam, że ma żonę, dzieci i nie ma w stosunku do mnie niecnych zamiarów, ale mimo wszystko czułam się swobodniej, gdy był chociaż krok dalej.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie spiekła się na słońcu. Krzywiąc się, oglądałam swoje ramiona w lustrze w łazience, modląc się tylko o to, aby nie powstały te okropne pęcherze i nie schodziła mi skóra. Chyba muszę poszukać nowego kremu do opalania. Zmieniłam stanik na wiązaną górę od bikini, która nie wiem skąd wzięła się w mojej walizcesama z własnej woli bym jej nie spakowała. Posmarowałam czerwone miejsca kojącym kremem i zamoczyłam ręcznik w zimnej wodzie, który wycisnęłam i położyłam na ramiona. Z kieszonkową wersjąKim byłbym bez Ciebie?Musso, którą upolowałam w Stokrotce, ulokowałam się na łóżku i pogrążyłam się w lekturze, czekając na Lillian i mając jednocześnie nadzieję, że nie wpadnie na pomysł, żeby wpaść tutaj z kimś. To byłoby okropnie krępujące dla mnie i wstrząsające przeżycie dla gościa, gdyby zobaczył mnie bez bluzkinie codziennie widuje się niemal nagie hipopotamy w ludzkiej skórze.
Godzinę później wróciła Lillian i była autentycznie zdziwiona, że zastała mnie śpiącą na łóżku z książką w dłoni. Okazało się, że też mnie szukała. Szybko ogarnęłyśmy się i ruszyłyśmy na miasto. Zwiedziłyśmy kilka ciekawych miejsc, zrobiłyśmy chyba z tysiąc zdjęć, a na koniec postawiłyśmy się napić czegoś w barze na plaży. Jak na grzeczne dziewczynki przystało zamówiłyśmy sobie soczki i rozmawiałyśmy o minionym dniu. W pewnym momencie kelner przysunął mi kolorowego drinka. Spojrzałam na niego zdziwiona.
Ja tego nie zamawiałamzaprotestowałam.
To od tamtego ziomka. Wskazał na opalonego czarnowłosego jegomościa, który uśmiechnął się do mnie szeroko i pomachał radośnie, gdy spojrzałam w jego stronę.
Nie mam zamiaru tego pićszepnęłam do Lillian, która obserwowała mnie uważnie z nad okularów. A co jeśli dosypał tam jakieś gówno. Pigułkę gwałtu albo coś? zapytałam, wąchając drinka.
Nawet jeśli, to nie wyczujesz jej. Koleś cię zwyczajnie podrywa. Trąciła mnie ze śmiechem ramieniem. Och, moja Tosieńka dorasta – westchnęła wzruszona i wytarmosiła moje policzki.
Nie wypiję tego – powtórzyłam z krzywą miną.
Boże, Tośka. Jesteśmy na wakacjach, wyluzuj – jęknęła zdegustowana moją postawą. – Idę poszukać łazienki, strasznie chce mi się siku. Pójdziesz ze mną?
Nie, ja popilnuję naszych napojów.
No tak, bo tamten ziomek pod naszą nieobecność dosypie nam tam czegoś. – Przekrzywiła głowę, zerkając na mnie przez ramię, i pokręciła nią. Wiedziałam, że zastanawia się, co ze mną nie tak.
I wiecie co? Na Belzebuba, Lucyfera i inne diabły, których imion nie pamiętam, przeklinam tego cholernego ziomka! Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że przyszedł tu wykorzystać jakąś niewiastę. To co, że ma takie ładne kruczoczarne potargane włosy, nieziemski uśmiech i idealnie wyrzeźbiony kaloryfer na brzuchu? Na pewno przyszedł tutaj złamać serce jakiejś naiwnej dziewczynie, no i znalazł mnie. Ale ja się tak łatwo nie dam. Co to, to nie!
I ok, wyśmiejcie mnie – macie na to moją zgodę. Zaczęłam uciekać. Kiedy tylko ziomek dostrzegł, że zostałam sama, od razu chciał wykorzystać okazję i podejść do mnie, uciekłam. Dosłownie. Biegiem.
Hey, beauty! – zawołał jeszcze, a ja zniknęłam za zakrętem. Wpadłam do hallu recepcyjnego jak Łajka wystrzelona w kosmos i poprosiłam moją ulubioną recepcjonistkę o kartę magnetyczną do pokoju 69.
Wiadomo, stres i zdenerwowanie nie są zbyt dobre dla zdrowia, więc pobiegłam schodami, aby sobie trochę poprawić samopoczucie. Tylko jak tutaj mówić o zdrowiu, kiedy na każdym kroku czeka na mnie stresująca sytuacja?
Wpadłam na swoje piętro i czym prędzej pobiegłam pod drzwi swojego pokoju, ale nie mogłam trafić kartą do otworu, więc oparłam się czołem o zimną ścianę i wzięłam głęboki oddech. Gdy uniosłam głowę, kątem oka dostrzegłam zamieszanie pod pokojem 65. Z duszą na ramieniu spojrzałam tam i natychmiast odwróciłam wzrok.
Nowakowski walił pięścią w drzwi i może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie był nagi jak Pan Bóg go stworzył, a biały ręcznik nie leżał u jego stóp.
Krzyknęłam przerażona i czym prędzej czmychnęłam do pokoju, zamykając się od środka.

Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Zdecydowanie za dużo.


Kajdi: Co Was tu tak mało?! Czyżbyście zapomnieli o nas? Poza tym jaram się bo spotkałam dzisiaj naszych siatkarzy, wczoraj amerykańskich, a w sobotę idę na mecz. najważniejszy chyba. 
Antosia: Witajcie! :) Trochę nam zeszło z pisaniem, ale miewałyśmy dłuższe przerwy przecież. Czyżbyśmy Was tylko zanudzały? Prosimy o komentarze! Na prawdę chcemy wiedzieć czy jest jeszcze sens pisać :)