czwartek, 5 lutego 2015

#Szósty


Lillian;


Idąc brzegiem, po schłodzonej deszczem plaży, razem z Kurkiem i Kubiakiem szukaliśmy mojej przyjaciółki. Niestety nigdzie nie mogliśmy znaleźć Tosi.
-Cholera. – mruknęłam. – Nigdzie jej nie ma.
-Zabije Nowakowskiego. – Kurek był cholernie zły.
-Musisz się ustawić w kolejce. – mruknęłam. – Ja będę pierwsza.
Zaśmiał się pod nosem. Jedyny normlany w tym całym towarzystwie. Przeszliśmy połowę zachodniej plaży. Byłam już wyczerpana, a nogi niemiłosiernie bolały. Zaczęło mi się kręcić w głowie.
-Lilian? – Kubiak spojrzał pierwszy raz na mnie od śniadaniowej kłótni.
-Musze na chwilę odpocząć. Kręci mi się w głowie.
-To Ty z nią zostań, a ja przeszukam pobliski deptak. – Kurek spojrzał na górę klifu. - Może poszła gdzieś się napić.
-Jasne. – Kubiak wymamrotał posępnie i usiadł obok mnie.
-Sama bym się czegoś napiła.
-Masz. – podał mi butelkę wody mineralnej, którą trzymał w saszetce.
Wzięłam od niego wodę, a gdy nasze dłonie się spotkały, Michał odwrócił wzrok i oddalił się.
-Kubiak co się dzieje?
-Z czym?
-Jesteś dosyć niemiły dla mnie. – spojrzałam na niego, jego wzrok utkwiony był gdzieś ponad ocean.
-Zdaje Ci się.
-Nie. Jesteś może nie niemiły, ale obojętny. O co chodzi?
-O nic. Proszę Cię, zakończmy temat.
-Czyli coś jest na rzeczy.
-Lillian daj spokój – uniósł brew. – Jestem zmęczony.
-No tak, bo przecież nie spałeś w nocy.
-Tak się składa, że nie.
-Nikt nie kazał Ci nade mną stać, gdy wymiotowałam.
-Ale jakoś uratowałem Ci życie. – szepnął.
-No przepraszam, trzeba było tego nie robić.
-Przestań. Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
-To o co do jasnej cholery?! Czemu masz takie humorki? Jesteś gorszy niż na początku.
-Jasne.
-Debil. Jesteś sarkastycznym, męskim gorylem, bez jaj. – fuknęłam i wstałam z kamienia.
-No jasne, wytykaj mi dalej.
-Jesteś zasranym pajacem, który nie potrafi się dostosować. Twoje humorki są gorsze niż u nastolatki podczas pierwszego okresu. Masz ptasi móżdżek, z którego nic się nie wydobywa oprócz popiołu dymu, gdy myślisz, czy założyć skarpety do sandałów! – krzyknęłam i odeszłam od niego.
-Wariatka! – zawołał, gdy znikałam za klifem. – Nic nie wiesz o mnie. Poza tym nie ubiera się skarpet do sandałów!
-Wy Polacy tak lubicie.

Wkurzona błądziłam dalej, nacierając przed siebie. I o czym ja myślałam? Z Kubiakiem nie da się mieć normalnych stosunków. Idiota. Mknęłam po wilgotnym piasku, idąc w nieznane. Tośki nigdzie nie było. Cholera. Zaczęło robić się zimniej. Kolejna ulewa nadciągała. Miałam dosyć tego. Postanowiłam powrócić do hotelu. Tosia na pewno już się znalazła. Może to Kurek ją znalazł? Przecież przeszliśmy całą wyspę i nigdzie jej nie było. Paszport był w pokoju, więc tym bardziej nie wyleciała.
Poczęłam na łóżku i zdjęłam sandałki. Pomasowałam bolące stopy i zauważyłam kilka małych odcisków. Opadłam plecami na łóżko i patrzyłam na biały sufit. Rozpadało się. Ta Seszela strasznie kapryśna jest, zupełnie jak Michał Kubiak.

-Dlaczego to zrobiłeś?! – Kubiak wtargnął do pokoju i stanął obok Zbyszka.
-Zrobiłem co?
-Dlaczego zacząłeś się przy niej kręcić. Dlaczego dałeś się pocałować?! – wytknął mu palcem w pierś. – Dobrze wiedziałeś, że zależy mi na niej!
-To Cię boli Kubiak? Że Lilian wolała mnie niż Ciebie? – zielonooki uśmiechnął się triumfalnie. Teraz to on był lepszy niż Michał. – Przykro mi, to ona pierwsza mnie pocałowała. Była bardzo chętna też na wspólny prysznic.
-Przestań! Nie zrobiła tego. Nie mogła.
-Zapytaj się samej zainteresowanej. Na pewno powie Ci, jak dobrze całowałem. – Zbyszek dalej torturował go słowami. – Mówiłem Ci to kiedyś, jeżeli Ty nie zaczniesz działać, to ktoś inny zrobi to za Ciebie.
-Nie wiedziałem, że tym kimś będzie facet, który do niedawna był moim przyjacielem.
-Daj spokój Misiek. To tylko dziewczyna i jeden pocałunek.
Nie słuchał już Zbyszka. Odwrócił się i trzasnął drzwiami. Niesiony emocjami wybiegł z hotelu. Wielkie krople ulewy spływały po jego ciele, a koszulka przylepiła się do muskularnego ciała. Co on właściwie sobie wyobrażał? Dlaczego miałby być szczęśliwy? Dlaczego akurat drobna brunetka tak zawróciła mu w głowie? Przecież mógł mieć każdą. Każdą z wyjątkiem Lillian. To jego wina. Mógł jej wcześniej powiedzieć, co poczuł kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Kiedy w samolocie wpadł na kobietę. Kiedy ratował ją w pokoju. A teraz nie ma już nic.



Tosia

Zrozumiał, że zrobił źle dopiero w chwili, kiedy Bartek, krzycząc do niej dawaj Tośka, do cholery, wykonywał uciśnięcia klatki piersiowej. Nie dawała znaku życia. A przecież widział, że źle się czuła. Naiwnie myślał, że będzie z nim jak najdłużej. Z nią czuł się tak dobrze. Będąc przy niej, czuł się tak normalnie. Paradoksalnie szczęśliwy. Bez procentów we krwi. Bez kolejnej naiwnej dziewczyny, która go zaspokoiła. Nawet nie był zły na to, że go uderzyła. Broniła się. Teraz to zrozumiał. Ale gdy myślał o tym, co się wydarzyło w pokoju, nawet ucieszył się z tego. Jej dotyk był nawet miły. A jaki by był, gdyby pogłaskałaby go po policzku? Och – pomyślał Piotr, czując przyjemne ciepło w sercu. Tego nawet nie umiał opisać. Tosia była po prostu dobra.
Dawaj Tośka, proszę.
Bartek niemal płakał. Ale udało mu się. Tosia zaczęła kaszleć, wypluwając wodę. Kurek pomógł jej, przekręcając na bok. Uspokoiła oddech. Żyła.
*
– O Boże, myślałem, że nie przeżyjesz – szepnął Bartek, przytulając się do mnie.
– Muszę żyć – odpowiedziałam. Dla mamy, dla taty, dla Lillian. – Przecież mam komu sprać dupę – szepnęłam ciężko, próbując się zaśmiać.
– Musisz się ustawić w kolejne, Lili jest pierwsza.
– Nie, ja mam pierwszeństwo. Ale Bartek, nie płacz. – Odsunęłam go od siebie na długość ramienia i dotknęłam jego pliczka, po którym właśnie płynęła samotna łza. Nie myśląc za wiele, od razu ją wytarłam.
– Nie płaczę. Oczy mi łzawią od słonej wody.
– Dobrze, niech ci będzie.
Kurek podniósł się z piasku i podał mi rękę. Niepewnie ją chwyciłam, ale zakręciło mi się w głowie. Dlatego Bartek wziął mnie na ręce. Nic sobie nie robił z moich protestów, tylko zaniósł mnie do hotelu.
Po drodze spotkaliśmy kilku jego przyjaciół, którzy też mnie szukali. Było mi głupio. Oni, zamiast odpoczywać, łazili po wyspie i szukali obcej im dziewczyny. Przepraszałam, ale oni uciszali mnie, mówiąc, że nie ma o czym mówić.
– Lili jest w hotelu – powiedział Michał Winiarski, jeśli dobrze zapamiętałam jego imię.
– Ona w szczególności musi odpocząć. Pewnie śpi. Nie budźmy jej – powiedziałam, kiedy staliśmy niedaleko recepcji.
– Tośka, ty też jesteś w nie najlepszym stanie. Powinnaś myśleć o sobie – upomniał mnie Bartek.
– Przecież mi nic nie jest!
– Tak, a ja jestem Shakira – wtrącił Krzysiek. Spojrzałam na niego zaskoczona. – No co? Musisz odpocząć. Nie wyglądasz najlepiej.
– Dziękuję, to najlepszy komplement jaki kiedykolwiek usłyszałam. – Uśmiechnęłam się promiennie w jego kierunku. Odpowiedział mi tym samym, puszczając oczko.
– To idziesz do mnie – zadecydował Kurek.
– Ale przecież z tobą mieszka Piotrek – zaprotestował Grzesiek Kosok.
– Teraz on mnie chuj odchodzi – odpowiedział Bartek i wziął od Kubiaka kartę magnetyczną do swojego pokoju, mnie na ręce i odszedł, zostawiając przyjaciół w osłupieniu.
*
Otworzył drzwi do swojego pokoju i wszedł bezszelestnie do środka. Ujrzał śpiącą blondynkę na łóżku Bartka. Wyglądała jak anioł. Jej jasne włosy tak rozkosznie porozrzucane po poduszce, zwinięta w pięść dłoń pod policzkiem. Zdziwił go biały ręcznik na jej czole.
– Co ty tu do cholery robisz? – syknął Bartek, trzymając wilgotny ręcznik w dłoni. Nie czekając na jego odpowiedź, bo zauważył, że Tośka niespokojnie się poruszyła, wypchnął go na korytarz.
– No chyba mieszkam.
– Na razie szukaj sobie miejsca gdzie indziej.
– Bartek, nie żartuj.
– Nie żartuję. Tosia o mało przez ciebie nie utonęła, a ty zamiast jej pomóc, tylko przyglądałeś się jak jakiś...
– W szoku byłem! – Nowakowski zaczął się usprawiedliwiać.
– Kurwa, przez ten twój szok ona mogłaby już nie żyć, a tak teraz ma tylko gorączkę.
– Oczywiście! Bo super-bohater–Kurek w porę uratował swoją księżniczkę!
– Co ty pierdolisz? – warknął zirytowany Kurek.
– To, że ci się podoba!
– A wiesz co? Nawet jeśli, to chuj ci do tego! Idź do klubu, poszukaj sobie jakiejś naiwnej laski i zerżnij ją w kiblu. Tylko na tyle cię stać. – Przyjmujący odszedł do drzwi, ale jeszcze przez ramię rzucił. – Myślałem, że jesteś inny. I żebyś zaraził się w końcu jakimś syfem od tych swoich koleżaneczek. – I zamknął mu od środka drzwi przed nosem.
Czyli jednak! Kurek się w niej zabujał!
Piotrek zrozumiał, że postąpił źle, że nie przekona jej do siebie tak jak innych dziewczyn przed nią. Ten drań w skórze grzecznego chłopca musi zniknąć. Nie wiedział jeszcze, jak się go pozbyć, ale znajdzie sposób. Dla niej chyba warto.
*
Właśnie odbyłam poważną rozmowę z Lili. Zdrowo nakrzyczała na mnie, że nic jej nie powiedziałam i uciekłam. Dała mi godzinny wykład o przyjaźni i tym, że działa ona w dwie strony. Mam o tym pamiętać aż do usranej śmierci to cytat. Umówiłyśmy się tak, że dałam jej wolną rękę co do Nowakowskiego. Mogła zrobić z nim co chciała, ja zemszczę się na nim w Polsce. Tata jako trener karate mi z pewnością pomoże.
Po zawrotach głowy i gorączce już nie było śladu. Dzięki Bogu, bo Lillian z Bartkiem chyba siłą zawieźliby mnie do szpitala. A propo Bartka. Powiedział mi, że kiedy spałam, przyszedł Nowakowski. Ten dureń podejrzewa, że ja z Bartkiem coś ten teges. Co za upośledzony idiota. Nie zna czegoś takiego jak przyjaźń? Przecież podobno właśnie z Barkiem się przyjaźnił. Zresztą, co mnie to obchodzi? Nie powinnam zawracać sonie nim głowy.
Z wielkimi słuchawkami na uszach, owinięta cieplutkim kocem z laptopem w rękach wyszłam na korytarz. Za pozwoleniem przyjaciółki oczywiście. Znalazłam przytulny kącik z wygodnym fotelem, na którym usiadłam. Włączyłam laptopa i Skype. Kilka sekund później już widziałam na ekranie swojego tatę.
– Tak ci dobrze na tych Szeszelach, że zapomniałaś o starym ojcu? – zażartował na powitanie.
– Nie mów tak, tato. Po prostu nie miałam kiedy do ciebie napisać. Tyle się działo. – Aby potwierdzić swoje słowa, złapałam się za głowę. – Poznałyśmy z Lili fajnych chłopaków, w dodatku też są z Polski – powiedziałam uradowana.
– I aż tam Polaków wywiało? A myślałem, że poderwiesz sobie jakiegoś obcokrajowca – stwierdził z udawanym smutkiem.
– Tato! – fuknęłam zawstydzona.
– No dobrze, już dobrze. Przepraszam, ale nie pogniewałbym się, jeśli poznałabyś tam jakiegoś fajnego...
– Tato!
– Okej. A co tam u ciebie słychać? – Uśmiechnął się łobuzersko.
– Lillian powiedziała, że niedługo organizują jakiś turniej siatkówki plażowej. I bardzo mnie ciągnie, żeby wziąć w nim udział, ale się boję.
– Tosiu, nie masz się czego bać. Przecież w klubie tak dobrze sobie radziłaś.
– Wiem, tato.
– Nie będę teraz rozstrzygał, dlaczego po śmierci mamy nie kontynuowałaś treningów, ale wiedz, że byłaby szczęśliwa, gdybyś dalej grała.
– Pomyślę o tym – powiedziałam cichym głosem, ocierając łzę z policzka.
*
Wbrew temu co powiedział Bartkowi nie poszedł do klubu, ale na spacer. Rześkie powietrze oczyściło jego umysł i pomogło wymyślić plan naprawienia jego relacji z Tosią. A okazja na jej przeproszenie nadarzyła się o wiele szybciej, niżby się tego spodziewał.
Zobaczył ją siedzącą na fotelu na końcu korytarza. Owinięta kocem klikała coś na klawiaturze czarnego laptopa. Podszedł spokojnie do niej, a kiedy wstała i dostrzegła go, zapadł się w sobie. Natychmiast podniosła koc, który upuściła z wrażenia, a którym była owinięta i z przestraszoną miną skulona próbowała jak najszybciej uciec do swojego pokoju.
– Tosia, zaczekaj – poprosił.
Dziewczyna zaskoczona stanęła w pół kroku i spojrzała na niego. Po raz pierwszy użył jej imienia w rozmowie z nią.
– Czego? – warknęła, mierząc go ostrzegawczym spojrzeniem.
– Chciałem cię przeprosić.
Wyśmiała go. Tak jak się tego spodziewał. Niby był na to przygotowany, ale zabolało.
– Sumienie cię ruszyło? – zadrwiła. – Tacy jak ty nie mają sumienia. Bartek cię zmusił?
– Nikt mnie nie zmuszał – odpowiedział cicho, ale na tyle głośno, aby go usłyszała. – Zrozumiałem, że zrobiłem źle. Przepraszam.
– Daruj sobie. I tak nie wskoczę ci do łóżka, nie zrobię loda czy jak wy to nazywacie.
– Ale ja wcale nie...
– Myślisz, że jestem taka głupia i naiwna? To, że jestem blondynką, jeszcze nie znaczy, że nie mam mózgu. Dobrze ci radzę, zostaw mnie w spokoju.

Poczuł się, jakby właśnie dostał w policzek. Tosia pospiesznie oddaliła się od niego, ale jeszcze rzuciła przez ramię, podobnie jak niedawno zrobił to Kurek. – Mam nadzieję, że złapiesz w tym swoim klubie jakiegoś syfa. A i uważaj na Lillian. Może być w stosunku do ciebie agresywna. Ciekawe czemu, prawda? – zapytała z ironicznym uśmiechem i zniknęła za drzwiami.



Kajdi: Wszystko idzie do przodu. A już dzisiaj ważny mecz, jaram się, jak stodoła zapalniczką.
Antosia  A mnie złapała choroba. Mam nadzieję, że do jutra będę lepiej się czuła. W końcu mają być zakupy :-) 

4 komentarze:

  1. Dlaczego ten Zbychu zawsze musi kręcić? :D Serio tak fajnie jest mu podwalać się do dziewczyny, która wpadła w oko jego najlepszemu kumplowi? Serio ma gdzieś to, jak się czuje Dziku.
    Giń, Zbychu.

    Boże, moje nieszczęście ukochane się ogarnęło, jak dobrze. Piotruś, kochanie, Ty się z dupą na łeb pozamieniałeś, że myślałeś, że poderwiesz Tosię metodą "na skurwiela"?... To do Ciebie nie pasuje, serio.
    Tylko, jak będziesz sobą, jesteś w stanie coś zdziałać. Bądź dla niej miły i nie narzucaj jej się zbytnio. Jak Ci powie, żebyś spierdalał, to to zrób.
    Ale chyba żadnego syfa nie złapał? xdd

    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z koleżanką powyżej :D Rozdział świetny,umiecie trzymać w napięciu, już nawet rozgarniam kto to jest Zbychu a kto Dziku xd Bya,piszcie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałam dodać-zapraszam na swojego bloga: http://mymindmyimagination.blogspot.com ,pojawił się nowy rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie podoba mi się zachowanie Bartmana. Zawsze musi coś zrobić. Michał powinien pogadać z Lil i wszystko wyjaśnić. Zapraszam do siebie. http://warto-zyc-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń