#Lilian;
W końcu wylądowaliśmy. Tośka wspominała coś, że
straszne turbulencję nad Egiptem były, ale mnie osobiście było wygodnie, bo spałam jak
głaz. To wstrzykiwanie insuliny mnie zmęczyło. Na szczęście jeszcze mam
godzinę, do następnej porcji.
-Tośka jesteśmy! – wrzeszczę
niczym małe dziecko, które ma owsiki.
-Lilian przecież głucha nie
jestem.
-Oj no patrz, jaka piękna ta
Seszela. – zachwycam się błękitnym, nieskazitelnym niebem. – To będą wakacje
naszego życia! Coś tak czuję.
Dojeżdżamy do hotelu i w recepcji jakaś opalona
kobieta daje nam nasze klucze. Hotel jest dosyć ekskluzywny, na dobrych
standardach. Poproszono nas, abyśmy bagaże pozostawiły obsłudze, która swoją
tajemniczą, zaczarowaną, windą dla personelu, zawiezie do odpowiedniego pokoju.
Jakież to proste. Patrzę na blondynkę i widzę, że coś z nią jest.
-Dobrze się czujesz? – pytam.
-Tak, a dlaczego miało by być
inaczej?
-Tośka Ty piłaś?! – moja
przyjaciółka coraz bardziej mnie zaskakuje. Gdzie się podziała ta wiecznie
opanowana Tosia.
-Troszeczkę. A z resztą nie
panikuj. Czuję się dobrze. – macha ręką. – Poza tym ta zmiana klimatu i strefy
czasowej.
-No tak. Racja.
Otwerają się drzwi ekskluzywnej windy, w której każda ściana jest
pokryta lustrem, tak, że widzę siebie i swoje małe fałdki. Fałdki, które każdy mi mówi,
że są wytworem mojej wyobraźni, jednak każda kobieta mnie zrozumie. Widzę,
także swoją twarz. Moje brązowe oczy, kasztanowe włosy. Widzę wszystko.
Widzę także moją przyjaciółkę. Drobną blondynkę,
która patrzy na stopy. Mówią, że to oznaka ludzi speszonych, z drobnymi
kompleksami, lekko niepewnych siebie. Jednak ja wiem, że Tośka jest wspaniała i
jest moją przyjaciółką. Najlepszą jaką mogłabym sobie wyobrazić!
Jesteśmy na czwartym, czyli ostatnim piętrze,
w tym urokliwym miejscu.
-To który numer mamy? – pytam
Wysockiej, która trzyma klucz w ręce.
-Bodajże 69 – mówi. – Lilian
proszę, bez skojarzeń.
-Spokojnie. Nie mam. –
chichoczę widząc jej świętą i poważną twarz, która też mięknie. – Chodźmy już.
Stajemy przed drzwiami i Tośka wkłada klucz.
Następnie próbuje przekręcić.
-Ej coś się chyba zepsuło. –
mruczy.
-Ej no nie żartu. No daj mi to.
Przekręcam, a raczej się
staram. Kurde co jest? Ciągnę za klamkę i patrzę, że drzwi były otwarte.
Wzruszam ramionami i spoglądam porozumiewawczo na Tosię. Może ekipa sprzątająca
nie zamknęła czy coś? Wchodzimy do pokoju, mijamy łazienkę, w której ktoś coś
śpiewa. Jezu, ktoś lub coś śpiewa i kaleczy mój język. Nosz kurde no. Ale większy
szok, gdy z holu wchodzimy do pokoju.
-Ejjjj Zbychu, czy Ty widziałeś
może moje spodenki?
Rozpoznaje momentalnie ten
głos. Tak samo jego sylwetkę. Widzę jak leży na moim łóżku. W końcu
pozostawiony bez odpowiedzi, obraca się w naszym kierunku.
-Ło kurwa. – klnie pod nosem.
Nawet ja znam ten polski zwrot. – No proszę, proszę.
-Eeee, co Ty tu robisz?! – wrzeszczę
najgłośniej jak potrafię, a Wysocka przytyka dłońmi uszy.
-Jezu spokojnie.
-Ty mi tutaj Jezusa nie wzywaj.
To święte imię.
-Jakaś Pani religijna.
-Jesteś w negliżu. – mówię do
niego, a Tosia stoi za mną.
-Mam bokserki heloł! – widzę
jego niebieskie tęczówki, które przybliżają się do mnie.
-Widzę, że się znacie, więc was
zostawię. – blondynka wychodzi z pomieszczenia zostawiając mnie samą. –
Dogadasz się ze znajomym.
-To nie jest mój znajomy!
-To nie jest moja znajoma!
-I widzisz co idioto
narobiłeś?! – pytam, gdy mężczyzna stoi przy mnie. Cholerka wysoki jest, nawet
bardzo. – Przyjaciółkę moją wystraszyłeś.
-Mogę się dowiedzieć, dlaczego
jesteście w naszym pokoju?
-Jakim waszym pokoju?
-No naszym. – do pomieszczenia
wchodzi kolejny nadęty dupek z samolotu.
-No nie. To nie może być
prawda. – warczę bezsilnie i opadam na łóżko. – Jeden idiota w negliżu, drugi w
jeszcze większym, bo ma mokry ręcznik. Cholera.
-Chcesz się wyżalić? – pyta
błękitnooki.
-Chcę byście wypierdzielali z
naszego pokoju i to w podskokach! – warczę i opieram się o ścianę.
-Przecież to nasz pokój. Tutaj
są nasze bagaże i tutaj mieszkamy my.
-Wy?
-No ja i Zbysiu.
-Ty i Zbysiu? Nosz kurna,
jesteście chyba jakimiś inwalidami. – strzelam sobie z otwartej dłoni w czoło.
– Człowieku nie rozumiesz, że tutaj w tym pokoju jesteśmy my zameldowane? Ja i
Tośka?
-Tośka? Jaka Tośka? – do
rozmowy wtrącił się cały Zbyszek, erotoman w ręczniku.
-Tośka jest na korytarzu.
Chyba.
Szybko wychodzę z pokoju i
widzę jak Wysocka rozmawia z jakim wysokim facetem. No nie, typowa koszulka,
jak u moich współlokatorów? A może osób nieprawnie zamieszkujących nasz pokój?
-Tośka! – wołam za dziewczyną,
która się obraca.
Jej wzrok i jej towarzysza
momentalnie ląduje na mnie.
-Nie pytaj, proszę. – mówi do
niego i podchodzę do nich bliżej. – To jest Lilian.
-Bartek. – podaje mi dużą dłoń.
– Widzę, że Dzika i Zibiego odwiedziliście.
-Kogo? – pytam ledwie
rozumiejąc co mówi. Jaki Dzik? Jaki Zibi?
-Moich kolegów. – uśmiecha się
i widzę w jego policzku dołeczki. – Z resztą mniejsza o to.
-To powiedz swoim kolegom, żeby
spieprzali z naszego pokoju. No Tośka zrób coś. – spoglądam na Wysocką
błagalnie. Romanse sobie urządziła. Kto by pomyślał.
-Ale, co ja mam zrobić?
Przecież to Twoi znajomi.
-To nie są moi znajomi. Ja ich
nawet nie lubię. Szczególnie tego takiego z brodą.
-Dziku. – wtrąca Bartek.
-Dla mnie to świnia a nie dzik.
No ale mniejsza o to. Oni twierdzą, że tam oni mieszkają. – zakładam ręce na
piersi i oddycham głębiej. Ci faceci są nienormlani. –Jeden w bokserkach, a
drugi w ręczniku. Ja wiem, że brzuszki mają fajne, ale bez przesady.
Spoglądam tylko jak Bartek się
śmieje, a Tośka obdarza mnie opiekuńczym spojrzeniem. Nie moja wina, że mam
słabość do dobrze wyrzeźbionych brzuszków i wysokich mężczyzn. W każdym bądź
razie i tak chce się ich pozbyć z naszego pokoju.
-Chyba da się to jakoś
wyjaśnić. – mężczyzna idzie do naszego pokoju i wchodzi. – Co tu się dzieje?
-O Bartuś, a Ty co tu robisz?
Dopiero co mieliśmy odwiedziny. – ten cały Dzik siedzi na swoim a może moim
łóżku i dopiero teraz nas zobaczył.
-Czy, aby na pewno to jest wasz
pokój?
-No tutaj nam bagaże
przynieśli. Bo w naszym, to jakieś damskie ciuszki i bielizna dosyć fikuśna. –
zażartował Zibi, który w między czasie także się ubrał, ale tylko zamiast
ręcznika przydział obcisłe slipy. Łeeee, kto jeszcze w dzisiejszych czasach w
takich chodzi?!
-Może chodźmy załatwić to w
recepcji. – Tośka chwyta mnie za ramię i cała piątka udaje się na dół.
#Tośka
Tak jak
powiedziałam, tak się stało. Cała piątka, Bartek też się z
nami zabrał, bo był ciekawy, wsiadła do windy i udała się na
dół. Gdy tylko dotarliśmy na parter, Lilian pociągnęła mnie
mocno za ramię i prawie pobiegła do recepcji. Musiałam hamować
piętami, aby zwolniła, bo trochę kręciło mi się w głowie.
Zdecydowanie nie powinnam pić w samolocie.
Zdziwiłyśmy
się, kiedy za ladą zastałyśmy faceta z łysym plackiem na głowie
w niebieskich, przybrudzonych spodniach roboczych zamiast eleganckiej
pani, która wcześniej dała nam klucze. Ale to nie przeszkadzało
Lili i jej kolegom, aby naskoczyć na niego i zacząć krzyczeć.
Stanęłam obok Bartka kilka kroków za nimi, bo nigdy nie lubiłam
być w centrum zamieszania.
–
Wiesz co, Tośka? Facet chyba nie ogarnia angielskiego – stwierdził
po chwili, obserwując ich rozmowę.
–
Lilian mówi po włosku – powiedziałam, patrząc niepewnie na
zagubionego starszego pana.
–
Zbyszek i Michał też.
–
Jejku, nie mogę na niego patrzeć – wyjęczałam żałośnie po
chwili, widząc przerażoną twarz mężczyzny zza lady. – Idę
tam, a jak nie przeżyję, to kup mi jakieś ładne kwiatki na grób.
–
Czemu miałabyś nie przeżyć? – spytał ze śmiechem.
–
Staranują mnie – odpowiedziałam szeptem, jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie. Lilka ze swoimi kolegami
przekrzykiwali się nawzajem i przepychali jak małe dzieci. Nigdy
już chyba nie zrozumiem tego zjawiska, że gdy ktoś nie rozumie co
do niego mówi, to ten który tłumaczy mówi głośniej, wolniej i
gestykuluje. Podchodząc do nich, o mało co nie dostałam w twarz od
tego brodacza.
–
Czemu tak na niego krzyczycie? – spytałam przyjaciółkę, jej
kolegów wolałam nie zaczepiać. Nie wiadomo z jakiego buszu uciekli
i jakie choróbska ze sobą przytargali.
– Bo
on nic nie rozumie, co się do niego mówi! – krzyknął ten taki z
ciemniejszymi włosami.
– To
trzeba od razu na niego krzyczeć?! – Patrzę na niego jak na
idiotę. A Lilka aż otworzyła szerzej oczy. Nie często zdarzało
mi się na kogoś krzyczeć, więc mogłam ją zaskoczyć.
–
Mówisz po angielsku? – zwróciłam się do starszego pana po
angielsku spokojnym głosem. W tle usłyszałam, że ten idiota
burknął pod nosem, że już go o to pytał, ale zignorowałam go.
Starszy mężczyzna pokiwał przecząco głową. – Francusku? –
ponownie zaprzeczył. – Rosyjsku? Hiszpańsku? Włosku? –
Zastanowiłam się przez chwilkę, jaki język jeszcze znam. –
Niemiecku? Czesku? – Kolejne przeczące kiwnięcie. – Norwesku? –
spytałam z nadzieją.
– Tak
– odpowiedział po norwesku a ja odetchnęłam z ulgą. Posłałam
mu pokrzepiający uśmiech, jednocześnie rejestrując jakieś
zamieszanie za sobą.
–
Bardzo przepraszam za tę bandę dzieciaków. Gdybym wiedziała, że
się tak zachowają, wcześniej wkroczyłabym do akcji. – On
pokiwał speszony głową. – Tym dzikusom chodziło o to, że chyba
zaszła mała pomyłka...
–
Tylko, że ja nie pracuję na recepcji – przerwał mi nieśmiało.
– Jessica wyszła na papierosa i kazała mi tu na chwilę zostać i
pilnować, żeby nikt nie kręcił się koło komputera i kluczy do
pokoi – tłumaczył cichym, lekko drżącym głosem, unikając
mojego wzroku. Jejku, czy byłam taka straszna? Facet najwyraźniej
się mnie bał, a ja miałam tylko nadzieję, że nie mnie. – Tak
pomiędzy nami, to nie powinno mnie tu być, jestem tylko
hydraulikiem, a nie chciałbym podpaść szefowi. Bardzo trudno tu
znaleźć pracę. Czy moglibyśmy załatwić to jakoś ugodowo? –
zapytał cicho.
Widziałam
strach i obawę w jego jasnych oczach. Bał się stracić pracę, a
nie mnie, dzięki Bogu. Doskonale go rozumiałam, bo u nas w Polsce
również trzeba się nieźle nagimnastykować, aby być gdzieś
zatrudnionym na stałe.
– A
mogę się chwileczkę zastawić? Jak to rozegrać? – Mężczyzna
od razu pokiwał energicznie głową.
Odruchowo
spojrzałam na zegarek, ale nadal wskazywał polski czas, a potem na
Lili, stojącą wokół grupki wysokich mężczyzn. Podczas mojej
rozmowy dołączył do nich Bartek, który odciągał ich trochę od
recepcji, abym mogła swobodnie dyskutować, i jeszcze jacyś inni
równie rośli faceci. Widać było, że się znali. Pewnie
przyjechali większą ekipą na wakacje.
Lilian
najwyraźniej poczuła moje spojrzenie na swoich plecach, bo
odwróciła się i nawet niepostrzeżenie odeszła od swoich nowych
przyjaciół. Mimo że wśród przeciętnych kobiet wyróżniała się
wzrostem, to teraz jej 180 centymetrów ginęło wśród tych
dryblasów.
– I
co? Wyjaśniłaś już to nieporozumienie z naszym pokojem? Możemy
iść się rozpakować? – Lili zadawała pytania z taką
prędkością, że ledwie ją rozumiałam.
–
Hej, spokojnie. Mów wolniej – powiedziałam z uśmiechem. –
Sprawa ma się tak – przerwałam na chwilkę, bo nagle zdałam
sobie sprawę z tego, że zostałyśmy otoczone przez grupkę
wielkoludów, których jeszcze sekundę temu tutaj nie było! Co z
nimi? Mają jakiś wmontowany teleporter czy co? – Ymm –
mruknęłam skrępowana, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do
takiej bliskości. Dlaczego oni musieli stać tak blisko mnie? Lili
to ich przyjaciółka, to niech do niej się przytulają, a mnie
zostawią w spokoju! – Czy moglibyście się troszkę odsunąć? –
zapytałam pewnym głosem, jednocześnie wyłamując sobie z
zażenowania palce. Wiedziałam, że już nie ukryję rumianych
policzków, ale chociaż tonem głosu chciałam pokazać, że ich się
nie boję.
– Bo?
– zapytał jeden jasnowłosy olbrzym. Spojrzałam na niego hardo,
ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zapomniałam języka w
gębie. Jego oczy w kolorze bezchmurnego nieba patrzyły dokładnie
prosto w moje. Miałam wrażenie, że prześwieca mój umysł i
poznaje moje najskrytsze myśli.
O Boże,
co za wstyd! Podwójny!
– Bo
– odwróciłam od niego wzrok i odkaszlnęłam nerwowo, przełykając
ciężko ślinę – czuję się odrobinę niezręcznie.
On
chyba chciał mi zrobić na złość, ponieważ przysunął się
jeszcze bliżej do mnie, tak że prawie czułam jego tors opierający
się o moje plecy! Jezuniu słodki, co się ze mną stało? Nie
mogłam opanować kołatającego serca, zrobiło mi się tak dziwnie
w kolanach, że myślałam, że zaraz upadnę i zaczął mnie boleć
brzuch, ale takiego bólu to ja nie miałam chyba nigdy w życiu. To
było przerażające. Na miękkich nogach oddaliłam się na krok od
niego, ale od przysunął się do mnie ponownie. – Jeśli się ode
mnie nie odsuniesz, to nic nie powiem i będziemy czekali to na
recepcjonistkę to wieczora!
–
Piotrek, bądź grzeczny – odezwał się do Bartek i pociągnął
go za ramię w swoją stronę. – Przemawiaj – wysłałam mu
spojrzenie pełne wdzięczności, niepostrzeżenie uspokoiłam oddech
i zaczęłam mówić po angielsku – ze względu na Lilian – o
zaistniałej sytuacji.
–
Nosz kurwa, my tu się denerwujemy, a ta idiotka jara sobie szluga na
dworze – warknął ten brodacz, co go zastałyśmy w naszym pokoju.
– Bez
przesady, nie musisz jej od razu wyzywać – upomniałam go.
– Ja
jej jeszcze nie wyzywam, ale zaraz zacznę...
Spojrzałam
na Lili, szukając pomocy, bo mnie już brakowało siły. Ona zawsze
wiedziała jak w takiej sytuacji postąpić i co powiedzieć, żeby
skutecznie zamknąć komuś usta.
– Ty
nie bądź taki chop do przodu, bo ci z tyłu braknie. – Lili
złapała się za głowę, mierząc brodacza lodowatym spojrzeniem.
Wyraźnie go nie lubiła. – Kobieta zawaliła sprawę, ale
wyklinając ją i wyzywając, nie pomożesz. Nikt Ci nie mówił, jak
postępować z kobietą? Już rozumiem, dlaczego twoją najlepszą
przyjaciółką jest ręka.
Wszyscy
parsknęli niepohamowanym śmiechem z wyjątkiem niejakiego Michała
Kubiaka, który zrobił się czerwony na twarzy i nadęty jak balon,
chcąc coś odpowiedzieć. Lecz, jak zawsze, mojej przyjaciółce
udało się go wprowadzić w zakłopotanie i nie potrafił znaleźć
sensownej odpowiedzi.
–
Dobra, pośmialiśmy się, ale co teraz? – zapytałam, kiedy każdy
opanował wybuch śmiechu.
–
Pójdę tam po nią – zaczął ten ciemniejszy, chyba Zbyszek.
– Ja
z tobą – poparł go brodacz, z którego przed chwilą wszyscy się
śmieli.
– No
to pójdziemy we dwóch i... – Oboje spojrzeli na siebie, jakby
szukając pomocy w dokończeniu zdania.
–
Nie, chłopaki. To bez sensu – odezwał się Bartek. – Najlepiej,
żeby poszła Tośka. Ona jedyna potrafi się z tym kolesiem dogadać.
I nagle
spojrzenia wszystkich spoczęły na mojej skromnej osobie. Jednak
byłam na to psychicznie przygotowana i prawie się nie zarumieniłam.
Jednak ktoś wreszcie docenił moje trudny nauki tylu języków i
fajnie, że był to Kurek. Spojrzałam na Lilian, która w tamtym
momencie wymieniała niezbyt przyjacielskie spojrzenia z brodaczem.
Zerknęłam szybko na zegarek i, pamiętając o różnicy trzech
godzin, chciałam przypomnieć Lili o zastrzyku. Wspięłam się na
palce, potem opadłam na piety i poczułam jak kucyk odbija się od
moich pleców. Lili nie obejrzała się w moim kierunku. Ostatecznie
uznałam, że pewnie pamięta o wstrzyknięciu insuliny.
–
Dobra, to ja idę – mruknęłam, odwróciłam się na pięcie i
skierowałam się do pana hydraulika. Powiedziałam mu, żeby
zaprowadził mnie do Jessica, a ja w kulturalny sposób załatwię
całą resztę. Gdy odnaleźliśmy ją, wytłumaczyłam jej na czym
polega problem. Niezbyt miło przyjęła to do wiadomości, ale
zgasiła papierosa i pierwsza wróciła do budynku. Ja za to powolnym
krokiem szłam ze starszym panem, miło rozmawiając. Okazało się,
że to maż przyrodniej siostry ojca mojej zmarłej mamy – czyli
bliska rodzina. Opowiadał nawet, że kiedy jeszcze nie chodziłam do
szkoły i mieszkaliśmy w Rzeszowie, on odwiedzał nas przynajmniej
raz na kwartał. Ze śmiechem na ustach wspominał chwile z
dzieciństwa, których nie pamiętałam.
Kiedy
weszliśmy do holu, rozejrzałam się w poszukiwaniu Lili.
Zaniepokoiłam się, bo nigdzie jej nie było.
–
Bartek, widziałeś Lilian? – zapytałam przestraszona, ponieważ
zaraz miał być obiad, a Lili przed posiłkami musi zażyć
insulinę.
–
Przed chwilą pobiegła do pokoju, bo zapomniała telefonu...
Nie
słuchając go dalej, pobiegłam schodami na górę na nasze piętro.
Nie chciałam czekać na windę, która była zbyt wolna. Niemal
sprintem pokonałam schody i niczym huragan wbiegłam do pokoju, w
którym zostawiłyśmy walizki. Przyjaciółkę znalazłam w
łazience, próbującą zatamować krwotok z nosa. Obok na podłodze
ujrzałam zużytą strzykawkę.
–
Och, Lili – jęknęłam płaczliwie, przytulając się do jej
pleców.
Obawiałam
się najgorszego, jednak nie wiedziałam, że najgorsze dopiero miało
nastąpić.
Jagoda: Przepraszam.
Kajdi: Też przepraszam. Za literówki, błędy i inne niedociągnięcia. Nie mam siły teraz poprawiać. Nie mam siły także myśleć, wkurza mnie katar i boli ząb. Poza tym wszystkim maturzystom powodzenia na egzaminach.
Lil to powinna chyba się bardzo pilnować, ale są wakacje :C co za głupia choroba :C Kuuurde ZByś i Dzik... dwa niby rozumnie człowieki a nie umieją się dogadać z innymi ._.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie jest tak źle. Historia bardzo sympatyczna, mam nadzieję, że będę mogła się pośmiać czytając rozdziały jeszcze baaardzo często!:)
OdpowiedzUsuńTośka jaka poliglotka. Bartek taki jej kompan, haha. Mam nadziej, że Lili uda się dogadać z resztą siatkarzy, a Tośka przestanie być taka nieśmiała XD
OMG!! Lil znowu ma krwotok? Jezuniu... Troche to straszne. Pewnie będzie musiała jechać do szpitala :/
OdpowiedzUsuńPiotruś jaki odważny a Kubiak podły xD
Pozdrawiam i czekam na następny :*
Czyli się znają.. ^^ hm. Ciekawie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne. Krwotok z nosa....mam tak samo, znaczy miałam. Gdy przychodzi wiosna lub jesień przynajmniej raz - dwa razy w miesiącu go mam. :((( Co tu jeszcze napisać...po prostu coś wspaniałego. :))) Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że Lil nie wyląduje w szpitalu.. Ale i tak najbardziej mnie rozśmieszyła ta kłótnia o pokój, hahah. :D. Nic dodać, nic ująć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ! ;*
Przepraszam za opóźnienie :)
OdpowiedzUsuńDlaczego dziewczyny tak tego Zbysiaczka nie lubią i się z niego nabijają z jego slipek :-P
Ale ten Piotruś się śmiały zrobił :-p Żeby tak Toske denerwować i niemalże całować jej kark :p
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :-*
Blog znalazłam przez przypadek, kiedy komentowałam koleżance rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się więc zostaję na dłużej :33 wszystkie akcje z Lilian i Antoniną są genialne, aż mam banana na twarzy xd naprawę miałyście dobry pomysł na to opowiadanie :)
Dodaje do ulubionych i zapraszam do siebie :)
http://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/
Świetny ten blog :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com
zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
o boziu ;o
OdpowiedzUsuńja czekam na następny rozdział, oby był szybko!
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nadrabiam zaległości z dość dużego okresu. Rozdział świetny. Cały czas się śmiałam. Ciekawa jestem tej sprawy z pokojem i co oznacza to najgorsze. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
PS. Zapraszam do siebie na:
http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/