poniedziałek, 5 maja 2014

#Drugi



                #Lilian;

          W końcu wylądowaliśmy. Tośka wspominała coś, że straszne turbulencję nad Egiptem były, ale mnie osobiście było wygodnie, bo spałam jak głaz. To wstrzykiwanie insuliny mnie zmęczyło. Na szczęście jeszcze mam godzinę, do następnej porcji.
-Tośka jesteśmy! – wrzeszczę niczym małe dziecko, które ma owsiki.
-Lilian przecież głucha nie jestem.
-Oj no patrz, jaka piękna ta Seszela. – zachwycam się błękitnym, nieskazitelnym niebem. – To będą wakacje naszego życia! Coś tak czuję.

                Dojeżdżamy do hotelu i w recepcji jakaś opalona kobieta daje nam nasze klucze. Hotel jest dosyć ekskluzywny, na dobrych standardach. Poproszono nas, abyśmy bagaże pozostawiły obsłudze, która swoją tajemniczą, zaczarowaną, windą dla personelu, zawiezie do odpowiedniego pokoju. Jakież to proste. Patrzę na blondynkę i widzę, że coś z nią jest.
-Dobrze się czujesz? – pytam.
-Tak, a dlaczego miało by być inaczej?
-Tośka Ty piłaś?! – moja przyjaciółka coraz bardziej mnie zaskakuje. Gdzie się podziała ta wiecznie opanowana Tosia.
-Troszeczkę. A z resztą nie panikuj. Czuję się dobrze. – macha ręką. – Poza tym ta zmiana klimatu i strefy czasowej.
-No tak. Racja.

                Otwerają się drzwi ekskluzywnej windy, w której każda ściana jest pokryta lustrem, tak, że widzę siebie i swoje małe fałdki. Fałdki, które każdy mi mówi, że są wytworem mojej wyobraźni, jednak każda kobieta mnie zrozumie. Widzę, także swoją twarz. Moje brązowe oczy, kasztanowe włosy. Widzę wszystko.
                Widzę także moją przyjaciółkę. Drobną blondynkę, która patrzy na stopy. Mówią, że to oznaka ludzi speszonych, z drobnymi kompleksami, lekko niepewnych siebie. Jednak ja wiem, że Tośka jest wspaniała i jest moją przyjaciółką. Najlepszą jaką mogłabym sobie wyobrazić!

                Jesteśmy na czwartym, czyli ostatnim piętrze, w tym urokliwym miejscu.
-To który numer mamy? – pytam Wysockiej, która trzyma klucz w ręce.
-Bodajże 69 – mówi. – Lilian proszę, bez skojarzeń.
-Spokojnie. Nie mam. – chichoczę widząc jej świętą i poważną twarz, która też mięknie. – Chodźmy już.

                Stajemy przed drzwiami i Tośka wkłada klucz. Następnie próbuje przekręcić.
-Ej coś się chyba zepsuło. – mruczy.
-Ej no nie żartu. No daj mi to.
Przekręcam, a raczej się staram. Kurde co jest? Ciągnę za klamkę i patrzę, że drzwi były otwarte. Wzruszam ramionami i spoglądam porozumiewawczo na Tosię. Może ekipa sprzątająca nie zamknęła czy coś? Wchodzimy do pokoju, mijamy łazienkę, w której ktoś coś śpiewa. Jezu, ktoś lub coś śpiewa i kaleczy mój język. Nosz kurde no. Ale większy szok, gdy z holu wchodzimy do pokoju.
-Ejjjj Zbychu, czy Ty widziałeś może moje spodenki?
Rozpoznaje momentalnie ten głos. Tak samo jego sylwetkę. Widzę jak leży na moim łóżku. W końcu pozostawiony bez odpowiedzi, obraca się w naszym kierunku.
-Ło kurwa. – klnie pod nosem. Nawet ja znam ten polski zwrot. – No proszę, proszę.
-Eeee, co Ty tu robisz?! – wrzeszczę najgłośniej jak potrafię, a Wysocka przytyka dłońmi uszy.
-Jezu spokojnie.
-Ty mi tutaj Jezusa nie wzywaj. To święte imię.
-Jakaś Pani religijna.
-Jesteś w negliżu. – mówię do niego, a Tosia stoi za mną.
-Mam bokserki heloł! – widzę jego niebieskie tęczówki, które przybliżają się do mnie.
-Widzę, że się znacie, więc was zostawię. – blondynka wychodzi z pomieszczenia zostawiając mnie samą. – Dogadasz się ze znajomym.
-To nie jest mój znajomy!
-To nie jest moja znajoma!
-I widzisz co idioto narobiłeś?! – pytam, gdy mężczyzna stoi przy mnie. Cholerka wysoki jest, nawet bardzo. – Przyjaciółkę moją wystraszyłeś.
-Mogę się dowiedzieć, dlaczego jesteście w naszym pokoju?
-Jakim waszym pokoju?
-No naszym. – do pomieszczenia wchodzi kolejny nadęty dupek z samolotu.
-No nie. To nie może być prawda. – warczę bezsilnie i opadam na łóżko. – Jeden idiota w negliżu, drugi w jeszcze większym, bo ma mokry ręcznik. Cholera.
-Chcesz się wyżalić? – pyta błękitnooki.
-Chcę byście wypierdzielali z naszego pokoju i to w podskokach! – warczę i opieram się o ścianę.
-Przecież to nasz pokój. Tutaj są nasze bagaże i tutaj mieszkamy my.
-Wy?
-No ja i Zbysiu.
-Ty i Zbysiu? Nosz kurna, jesteście chyba jakimiś inwalidami. – strzelam sobie z otwartej dłoni w czoło. – Człowieku nie rozumiesz, że tutaj w tym pokoju jesteśmy my zameldowane? Ja i Tośka?
-Tośka? Jaka Tośka? – do rozmowy wtrącił się cały Zbyszek, erotoman w ręczniku.
-Tośka jest na korytarzu. Chyba.
Szybko wychodzę z pokoju i widzę jak Wysocka rozmawia z jakim wysokim facetem. No nie, typowa koszulka, jak u moich współlokatorów? A może osób nieprawnie zamieszkujących nasz pokój?
-Tośka! – wołam za dziewczyną, która się obraca.
Jej wzrok i jej towarzysza momentalnie ląduje na mnie.
-Nie pytaj, proszę. – mówi do niego i podchodzę do nich bliżej. – To jest Lilian.
-Bartek. – podaje mi dużą dłoń. – Widzę, że Dzika i Zibiego odwiedziliście.
-Kogo? – pytam ledwie rozumiejąc co mówi. Jaki Dzik? Jaki Zibi?
-Moich kolegów. – uśmiecha się i widzę w jego policzku dołeczki. – Z resztą mniejsza o to.
-To powiedz swoim kolegom, żeby spieprzali z naszego pokoju. No Tośka zrób coś. – spoglądam na Wysocką błagalnie. Romanse sobie urządziła. Kto by pomyślał.
-Ale, co ja mam zrobić? Przecież to Twoi znajomi.
-To nie są moi znajomi. Ja ich nawet nie lubię. Szczególnie tego takiego z brodą.
-Dziku. – wtrąca Bartek.
-Dla mnie to świnia a nie dzik. No ale mniejsza o to. Oni twierdzą, że tam oni mieszkają. – zakładam ręce na piersi i oddycham głębiej. Ci faceci są nienormlani. –Jeden w bokserkach, a drugi w ręczniku. Ja wiem, że brzuszki mają fajne, ale bez przesady.
Spoglądam tylko jak Bartek się śmieje, a Tośka obdarza mnie opiekuńczym spojrzeniem. Nie moja wina, że mam słabość do dobrze wyrzeźbionych brzuszków i wysokich mężczyzn. W każdym bądź razie i tak chce się ich pozbyć z naszego pokoju.
-Chyba da się to jakoś wyjaśnić. – mężczyzna idzie do naszego pokoju i wchodzi. – Co tu się dzieje?
-O Bartuś, a Ty co tu robisz? Dopiero co mieliśmy odwiedziny. – ten cały Dzik siedzi na swoim a może moim łóżku i dopiero teraz nas zobaczył.
-Czy, aby na pewno to jest wasz pokój?
-No tutaj nam bagaże przynieśli. Bo w naszym, to jakieś damskie ciuszki i bielizna dosyć fikuśna. – zażartował Zibi, który w między czasie także się ubrał, ale tylko zamiast ręcznika przydział obcisłe slipy. Łeeee, kto jeszcze w dzisiejszych czasach w takich chodzi?!

-Może chodźmy załatwić to w recepcji. – Tośka chwyta mnie za ramię i cała piątka udaje się na dół.


#Tośka
Tak jak powiedziałam, tak się stało. Cała piątka, Bartek też się z nami zabrał, bo był ciekawy, wsiadła do windy i udała się na dół. Gdy tylko dotarliśmy na parter, Lilian pociągnęła mnie mocno za ramię i prawie pobiegła do recepcji. Musiałam hamować piętami, aby zwolniła, bo trochę kręciło mi się w głowie. Zdecydowanie nie powinnam pić w samolocie.
Zdziwiłyśmy się, kiedy za ladą zastałyśmy faceta z łysym plackiem na głowie w niebieskich, przybrudzonych spodniach roboczych zamiast eleganckiej pani, która wcześniej dała nam klucze. Ale to nie przeszkadzało Lili i jej kolegom, aby naskoczyć na niego i zacząć krzyczeć. Stanęłam obok Bartka kilka kroków za nimi, bo nigdy nie lubiłam być w centrum zamieszania.
– Wiesz co, Tośka? Facet chyba nie ogarnia angielskiego – stwierdził po chwili, obserwując ich rozmowę.
– Lilian mówi po włosku – powiedziałam, patrząc niepewnie na zagubionego starszego pana.
– Zbyszek i Michał też.
– Jejku, nie mogę na niego patrzeć – wyjęczałam żałośnie po chwili, widząc przerażoną twarz mężczyzny zza lady. – Idę tam, a jak nie przeżyję, to kup mi jakieś ładne kwiatki na grób.
– Czemu miałabyś nie przeżyć? – spytał ze śmiechem.
– Staranują mnie – odpowiedziałam szeptem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Lilka ze swoimi kolegami przekrzykiwali się nawzajem i przepychali jak małe dzieci. Nigdy już chyba nie zrozumiem tego zjawiska, że gdy ktoś nie rozumie co do niego mówi, to ten który tłumaczy mówi głośniej, wolniej i gestykuluje. Podchodząc do nich, o mało co nie dostałam w twarz od tego brodacza.
– Czemu tak na niego krzyczycie? – spytałam przyjaciółkę, jej kolegów wolałam nie zaczepiać. Nie wiadomo z jakiego buszu uciekli i jakie choróbska ze sobą przytargali.
– Bo on nic nie rozumie, co się do niego mówi! – krzyknął ten taki z ciemniejszymi włosami.
– To trzeba od razu na niego krzyczeć?! – Patrzę na niego jak na idiotę. A Lilka aż otworzyła szerzej oczy. Nie często zdarzało mi się na kogoś krzyczeć, więc mogłam ją zaskoczyć.
– Mówisz po angielsku? – zwróciłam się do starszego pana po angielsku spokojnym głosem. W tle usłyszałam, że ten idiota burknął pod nosem, że już go o to pytał, ale zignorowałam go. Starszy mężczyzna pokiwał przecząco głową. – Francusku? – ponownie zaprzeczył. – Rosyjsku? Hiszpańsku? Włosku? – Zastanowiłam się przez chwilkę, jaki język jeszcze znam. – Niemiecku? Czesku? – Kolejne przeczące kiwnięcie. – Norwesku? – spytałam z nadzieją.
– Tak – odpowiedział po norwesku a ja odetchnęłam z ulgą. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech, jednocześnie rejestrując jakieś zamieszanie za sobą.
– Bardzo przepraszam za tę bandę dzieciaków. Gdybym wiedziała, że się tak zachowają, wcześniej wkroczyłabym do akcji. – On pokiwał speszony głową. – Tym dzikusom chodziło o to, że chyba zaszła mała pomyłka...
– Tylko, że ja nie pracuję na recepcji – przerwał mi nieśmiało. – Jessica wyszła na papierosa i kazała mi tu na chwilę zostać i pilnować, żeby nikt nie kręcił się koło komputera i kluczy do pokoi – tłumaczył cichym, lekko drżącym głosem, unikając mojego wzroku. Jejku, czy byłam taka straszna? Facet najwyraźniej się mnie bał, a ja miałam tylko nadzieję, że nie mnie. – Tak pomiędzy nami, to nie powinno mnie tu być, jestem tylko hydraulikiem, a nie chciałbym podpaść szefowi. Bardzo trudno tu znaleźć pracę. Czy moglibyśmy załatwić to jakoś ugodowo? – zapytał cicho.
Widziałam strach i obawę w jego jasnych oczach. Bał się stracić pracę, a nie mnie, dzięki Bogu. Doskonale go rozumiałam, bo u nas w Polsce również trzeba się nieźle nagimnastykować, aby być gdzieś zatrudnionym na stałe.
– A mogę się chwileczkę zastawić? Jak to rozegrać? – Mężczyzna od razu pokiwał energicznie głową.
Odruchowo spojrzałam na zegarek, ale nadal wskazywał polski czas, a potem na Lili, stojącą wokół grupki wysokich mężczyzn. Podczas mojej rozmowy dołączył do nich Bartek, który odciągał ich trochę od recepcji, abym mogła swobodnie dyskutować, i jeszcze jacyś inni równie rośli faceci. Widać było, że się znali. Pewnie przyjechali większą ekipą na wakacje.
Lilian najwyraźniej poczuła moje spojrzenie na swoich plecach, bo odwróciła się i nawet niepostrzeżenie odeszła od swoich nowych przyjaciół. Mimo że wśród przeciętnych kobiet wyróżniała się wzrostem, to teraz jej 180 centymetrów ginęło wśród tych dryblasów.
– I co? Wyjaśniłaś już to nieporozumienie z naszym pokojem? Możemy iść się rozpakować? – Lili zadawała pytania z taką prędkością, że ledwie ją rozumiałam.
– Hej, spokojnie. Mów wolniej – powiedziałam z uśmiechem. – Sprawa ma się tak – przerwałam na chwilkę, bo nagle zdałam sobie sprawę z tego, że zostałyśmy otoczone przez grupkę wielkoludów, których jeszcze sekundę temu tutaj nie było! Co z nimi? Mają jakiś wmontowany teleporter czy co? – Ymm – mruknęłam skrępowana, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do takiej bliskości. Dlaczego oni musieli stać tak blisko mnie? Lili to ich przyjaciółka, to niech do niej się przytulają, a mnie zostawią w spokoju! – Czy moglibyście się troszkę odsunąć? – zapytałam pewnym głosem, jednocześnie wyłamując sobie z zażenowania palce. Wiedziałam, że już nie ukryję rumianych policzków, ale chociaż tonem głosu chciałam pokazać, że ich się nie boję.
– Bo? – zapytał jeden jasnowłosy olbrzym. Spojrzałam na niego hardo, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zapomniałam języka w gębie. Jego oczy w kolorze bezchmurnego nieba patrzyły dokładnie prosto w moje. Miałam wrażenie, że prześwieca mój umysł i poznaje moje najskrytsze myśli.
O Boże, co za wstyd! Podwójny!
– Bo – odwróciłam od niego wzrok i odkaszlnęłam nerwowo, przełykając ciężko ślinę – czuję się odrobinę niezręcznie.
On chyba chciał mi zrobić na złość, ponieważ przysunął się jeszcze bliżej do mnie, tak że prawie czułam jego tors opierający się o moje plecy! Jezuniu słodki, co się ze mną stało? Nie mogłam opanować kołatającego serca, zrobiło mi się tak dziwnie w kolanach, że myślałam, że zaraz upadnę i zaczął mnie boleć brzuch, ale takiego bólu to ja nie miałam chyba nigdy w życiu. To było przerażające. Na miękkich nogach oddaliłam się na krok od niego, ale od przysunął się do mnie ponownie. – Jeśli się ode mnie nie odsuniesz, to nic nie powiem i będziemy czekali to na recepcjonistkę to wieczora!
– Piotrek, bądź grzeczny – odezwał się do Bartek i pociągnął go za ramię w swoją stronę. – Przemawiaj – wysłałam mu spojrzenie pełne wdzięczności, niepostrzeżenie uspokoiłam oddech i zaczęłam mówić po angielsku – ze względu na Lilian – o zaistniałej sytuacji.
– Nosz kurwa, my tu się denerwujemy, a ta idiotka jara sobie szluga na dworze – warknął ten brodacz, co go zastałyśmy w naszym pokoju.
– Bez przesady, nie musisz jej od razu wyzywać – upomniałam go.
– Ja jej jeszcze nie wyzywam, ale zaraz zacznę...
Spojrzałam na Lili, szukając pomocy, bo mnie już brakowało siły. Ona zawsze wiedziała jak w takiej sytuacji postąpić i co powiedzieć, żeby skutecznie zamknąć komuś usta.
– Ty nie bądź taki chop do przodu, bo ci z tyłu braknie. – Lili złapała się za głowę, mierząc brodacza lodowatym spojrzeniem. Wyraźnie go nie lubiła. – Kobieta zawaliła sprawę, ale wyklinając ją i wyzywając, nie pomożesz. Nikt Ci nie mówił, jak postępować z kobietą? Już rozumiem, dlaczego twoją najlepszą przyjaciółką jest ręka.
Wszyscy parsknęli niepohamowanym śmiechem z wyjątkiem niejakiego Michała Kubiaka, który zrobił się czerwony na twarzy i nadęty jak balon, chcąc coś odpowiedzieć. Lecz, jak zawsze, mojej przyjaciółce udało się go wprowadzić w zakłopotanie i nie potrafił znaleźć sensownej odpowiedzi.
– Dobra, pośmialiśmy się, ale co teraz? – zapytałam, kiedy każdy opanował wybuch śmiechu.
– Pójdę tam po nią – zaczął ten ciemniejszy, chyba Zbyszek.
– Ja z tobą – poparł go brodacz, z którego przed chwilą wszyscy się śmieli.
– No to pójdziemy we dwóch i... – Oboje spojrzeli na siebie, jakby szukając pomocy w dokończeniu zdania.
– Nie, chłopaki. To bez sensu – odezwał się Bartek. – Najlepiej, żeby poszła Tośka. Ona jedyna potrafi się z tym kolesiem dogadać.
I nagle spojrzenia wszystkich spoczęły na mojej skromnej osobie. Jednak byłam na to psychicznie przygotowana i prawie się nie zarumieniłam. Jednak ktoś wreszcie docenił moje trudny nauki tylu języków i fajnie, że był to Kurek. Spojrzałam na Lilian, która w tamtym momencie wymieniała niezbyt przyjacielskie spojrzenia z brodaczem. Zerknęłam szybko na zegarek i, pamiętając o różnicy trzech godzin, chciałam przypomnieć Lili o zastrzyku. Wspięłam się na palce, potem opadłam na piety i poczułam jak kucyk odbija się od moich pleców. Lili nie obejrzała się w moim kierunku. Ostatecznie uznałam, że pewnie pamięta o wstrzyknięciu insuliny.
– Dobra, to ja idę – mruknęłam, odwróciłam się na pięcie i skierowałam się do pana hydraulika. Powiedziałam mu, żeby zaprowadził mnie do Jessica, a ja w kulturalny sposób załatwię całą resztę. Gdy odnaleźliśmy ją, wytłumaczyłam jej na czym polega problem. Niezbyt miło przyjęła to do wiadomości, ale zgasiła papierosa i pierwsza wróciła do budynku. Ja za to powolnym krokiem szłam ze starszym panem, miło rozmawiając. Okazało się, że to maż przyrodniej siostry ojca mojej zmarłej mamy – czyli bliska rodzina. Opowiadał nawet, że kiedy jeszcze nie chodziłam do szkoły i mieszkaliśmy w Rzeszowie, on odwiedzał nas przynajmniej raz na kwartał. Ze śmiechem na ustach wspominał chwile z dzieciństwa, których nie pamiętałam.
Kiedy weszliśmy do holu, rozejrzałam się w poszukiwaniu Lili. Zaniepokoiłam się, bo nigdzie jej nie było.
– Bartek, widziałeś Lilian? – zapytałam przestraszona, ponieważ zaraz miał być obiad, a Lili przed posiłkami musi zażyć insulinę.
– Przed chwilą pobiegła do pokoju, bo zapomniała telefonu...
Nie słuchając go dalej, pobiegłam schodami na górę na nasze piętro. Nie chciałam czekać na windę, która była zbyt wolna. Niemal sprintem pokonałam schody i niczym huragan wbiegłam do pokoju, w którym zostawiłyśmy walizki. Przyjaciółkę znalazłam w łazience, próbującą zatamować krwotok z nosa. Obok na podłodze ujrzałam zużytą strzykawkę.
– Och, Lili – jęknęłam płaczliwie, przytulając się do jej pleców.
Obawiałam się najgorszego, jednak nie wiedziałam, że najgorsze dopiero miało nastąpić.



Jagoda:  Przepraszam. 
Kajdi: Też przepraszam. Za literówki, błędy i inne niedociągnięcia. Nie mam siły teraz poprawiać. Nie mam siły także myśleć, wkurza mnie katar i boli ząb. Poza tym wszystkim maturzystom powodzenia na egzaminach. 

12 komentarzy:

  1. Lil to powinna chyba się bardzo pilnować, ale są wakacje :C co za głupia choroba :C Kuuurde ZByś i Dzik... dwa niby rozumnie człowieki a nie umieją się dogadać z innymi ._.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest tak źle. Historia bardzo sympatyczna, mam nadzieję, że będę mogła się pośmiać czytając rozdziały jeszcze baaardzo często!:)
    Tośka jaka poliglotka. Bartek taki jej kompan, haha. Mam nadziej, że Lili uda się dogadać z resztą siatkarzy, a Tośka przestanie być taka nieśmiała XD

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!! Lil znowu ma krwotok? Jezuniu... Troche to straszne. Pewnie będzie musiała jechać do szpitala :/
    Piotruś jaki odważny a Kubiak podły xD
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli się znają.. ^^ hm. Ciekawie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne. Krwotok z nosa....mam tak samo, znaczy miałam. Gdy przychodzi wiosna lub jesień przynajmniej raz - dwa razy w miesiącu go mam. :((( Co tu jeszcze napisać...po prostu coś wspaniałego. :))) Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tylko nadzieję, że Lil nie wyląduje w szpitalu.. Ale i tak najbardziej mnie rozśmieszyła ta kłótnia o pokój, hahah. :D. Nic dodać, nic ująć. :)

    Pozdrawiam serdecznie ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam za opóźnienie :)
    Dlaczego dziewczyny tak tego Zbysiaczka nie lubią i się z niego nabijają z jego slipek :-P
    Ale ten Piotruś się śmiały zrobił :-p Żeby tak Toske denerwować i niemalże całować jej kark :p
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Blog znalazłam przez przypadek, kiedy komentowałam koleżance rozdział ;)
    Podoba mi się więc zostaję na dłużej :33 wszystkie akcje z Lilian i Antoniną są genialne, aż mam banana na twarzy xd naprawę miałyście dobry pomysł na to opowiadanie :)
    Dodaje do ulubionych i zapraszam do siebie :)
    http://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny ten blog :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com
    zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. o boziu ;o
    ja czekam na następny rozdział, oby był szybko!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nadrabiam zaległości z dość dużego okresu. Rozdział świetny. Cały czas się śmiałam. Ciekawa jestem tej sprawy z pokojem i co oznacza to najgorsze. Czekam na następny.
    Buziaki ;*

    PS. Zapraszam do siebie na:
    http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń