Lilian.
Zdenerwowana wybiegłam z pokoju, strzeliłam drzwiami
i tyle co mnie było słychać. Zjechałam windą na dół, zahaczyłam o parterową
łazienkę, w której zrobiłam zastrzyk, aby przypadkiem nie zapomnieć później.
Syknęłam z bólu, ale wybyłam z hotelu i udałam się w kierunku deptaka.
Spacerowałam po drewnianych, zbitych deskach, na których leżał piach.
Rozglądałam się dookoła, a w mój wzrok wpadały jedynie małe, zielone budki z
pamiątkami i uśmiechniętymi mieszkańcami. W końcu zorientowałam się, że
przecież tak naprawdę nie znam miasta, a mapy nie miałam pod ręką.
-Damn! – krzyknęłam najgłośniej jak mogłam, a potem
zignorowałam kilka spojrzeń. – Kompletnie nie wiem, gdzie jestem.
Usiadłam na oszlifowanym do połowy palu, który robił
za ławkę w tym kurorcie. Słońce prażyło niemiłosiernie, a morska bryza muskała
nagie ramiona. Dobrze, że zdążyłam wziąć ze sobą gumkę i związałam ciemne włosy
w luźnego koka. Przymknęłam na chwilę oczy i wsłuchiwałam się w szum morskich
fal, odbijających się o skaliste wybrzeże.
-Kuźwa, tu nawet zasięgu nie ma. – spojrzałam na
telefon, na którego wyświetlaczu była pustka. – Cholerna, ekskluzywna Seszela. – Wsadziłam
telefon do kieszeni i oparłam się dłonią o konar. Byłam zdenerwowana na
wszystko. Na Tośkę, bo zawsze musiała ze mnie się śmiać. Na tego zasranego
Kubiaka, który zawsze wpada w tym momencie, kiedy nie trzeba. Chociaż widząc
jak patrzył się na mój, dosyć pokaźny biust, potraktowałam to jak komplement,
to miałam go dosyć. Wszystko tylko nie on. Jest zbyt pewny siebie i dosyć
nadęty. Tupnęłam nogą, a gdy zerwał się silny wiatr, to w moja twarz wpadło
jakieś ogłoszenie. Odlepiłam od twarzy i zauważyłam jakiś turniej. A w dupie to
mam. Zagrzmiało. Może jednak czas wrócić do hotelu? Chyba tak, bo nad oceanem
zbierają się ciemne chmury i zdecydowanie będzie lało.
Wracając do hotelu parę razy próbowałam się z kimś
porozumieć, którędy mam iść. Niestety nie potrafił nikt mówić po włosku, ani
tym bardziej angielsku. Jedynie zrozumiałam coś od młodego chłopca, który
widocznie się przykładał do nauki. Pokierował mnie wzdłuż ulicy, tak, że
znalazłam się w pobliżu kurortu. Co z tego, jak byłam cała przemoczona, bo w
połowie drogi błysnęło i trzasnęło, a potem już tylko poleciały wielkie krople
ulewy.
Dobiegłam do hotelu. Przemoczona wkroczyłam na
piętro, aby następnie walnąć z całej siły w drzwi, które bynajmniej się nie
otworzyły. Skończyło się to wielkim guzem na głowie. Cholera jasna. Gdzie ona
się podziała? Gdzie jest Tośka?! Oparłam się o pokojowe drzwi i zauważyłam, jak
po korytarzu znowu lata ten Kubiak. Ale teraz ma na sobie tylko ręcznik i cos
podśpiewuje pod nosem, myjąc zęby. Czy on nie może być normalnym samcem? Jest
totalnym kretynem.
-Co Ty
tu tak siedzisz? – zapytał a część pasty wylądowała na posadzce.
-Może
lepiej skończ myć zęby? – zaproponowałam. – Nie są święta, nie potrzebny
sztuczny śnieg z twej mordy.
-Czyżby
Twoja przyjaciółka zostawiła cię samą? – zaśmiał się. – Możesz zawsze wpaść do
nas do pokoju. Aktualnie Zbycha nie ma. Poszedł grać w ping ponga czy jakieś
inne gry.
-Mam
wejść znów do twego pokoju? Ani mi się śni.
-Jak
chcesz. – odwrócił się. – Siedź tu sobie sama.
-No
dobra, czekaj! - Podniosłam się z ziemi. – Ale Kubiak, ja muszę sobie zastrzyk
zrobić. A strzykawki są w pokoju.
-Masz
insulinę? – zapytał świdrując mnie wzrokiem, a ja pokiwałam głową. – To
strzykawki też się załatwi. Jestem mistrzem w tych sprawach.
-Strzykawek?
-Podkradania
sprzętu naszemu koledze. Ona zawsze coś w apteczce ma.
Nie wiedziałam, czego mam się
spodziewać, ani czy rzeczywiście Michał Kubiak jest mądrym człowiekiem. Na
tamtą chwilę chciałam po prostu mieć spokój. Weszłam za Kubiakiem do pokoju
numer siedemdziesiąt dwa, który im przydzielono. Mówiąc im, mam na myśli Kubiaka i Bartmana,
który sobie w tej chwili hasa, gdzieś po hotelu. Bynajmniej nie na naszym
piętrze.
-No
właź szybko! – rzucił Michał otwierając drzwi i dalej plując pastą. – Zanim
ktoś zobaczy. Bo wtedy plotki pójdą ogromne.
-Przecież
jesteście facetami.
-To, co
z tego? Myślisz, że tylko kobiety potrafią gadać godzinami o płci przeciwnej i
szukać sensacji? No way!
Wszedł do łazienki, a ja
usiadłam na jego łóżku.
-Jak
chcesz to zdejmij sobie przemoczone rzeczy, masz jakąś koszulkę na siedzeniu.
Czystą – dodał. – Miałem ją wziąć po kąpieli, ale wezmę inną.
Pochwyciłam niebieską koszulkę
z polską flagą na piersi. Zdjęłam przemoczony top. Przecież nie miałam na sobie
stanika, a już wystarczająco było widać stojące od zimna sutki. Pozbyłam się
także przemoczonych spodenek. Na szczęście, koszulka była za długa, tak że
zakrywała mi pupę, więc mogłam pozostać w samych koronkowych figach. Chwile
potem Michał wyszedł w samym ręczniku, ale bez pasty i szczoteczki. Spoglądnął
na mnie, powiedział jakieś polskie słowo pod nosem i otworzył szufladę. Wyciągnął
coś przypominającego bokserki. Jednak nigdy z takim człowiekiem nie można mieć
pewności. Sięgając do szuflady, tak kusząco się nachylił, że nie mogłam się
powstrzymać i zasadziłam mu kopa, centralnie w pośladki.
-Ała! –
wrzasnął. – Tak Cię to bawi?
Rzucił bokserki na podłogę, a
następnie wkroczył na łóżko. Obalił mnie swoim cielskiem. A ja bezbronna
próbowałam się z nim siłować. Ostatecznie leżałam pod nim. Koszulka podniosła
mi się pod biust, a jego ręcznik coraz
niżej się zsuwał. W momencie, w którym już praktycznie nie miał go na biodrach,
zasłoniłam oczy, pisnęłam, a do pokoju wszedł niczego nie świadomy Zbyszek.
-Upsss
chyba przyszedłem nie w porę. – wysapał, ciągle mając wybałuszone oczy i
otwartą żuchwę.
-To nie
jest tak jak myślisz! – wrzasnęłam na swoje usprawiedliwienie, zakrywając
majteczki. – Siłowaliśmy się.
-Teraz
tak to się nazywa. – zachichotał. – Rozumiem. Michał przecież mówiłeś, że jej
nie lubisz.
-No bo
jej nie lubię! – Kubiak poprawił ręcznik. – Nikogo u niej w pokoju nie ma.
-Nie
ma, bo przecież Tosia poszła z Kurkiem szukać Lilian. A ta nagle u Ciebie jest?
– złapał się za głowę. – Jak chcieliście razem trochę poszaleć, to mogliście
powiedzieć. Przecież bym wam udostępnił na dłużej pokoik.
-Zbyszek
przestań!- Kubiak warknął.
-Dobra
zostawiam Was. – Bartman wyszedł z pokoju, biorąc tylko ładowarkę do telefonu i
mając na twarzy wielkiego banana.
-No i
zacznie się. Nie będziemy mieć spokoju.
-Zabiję
Cię kiedyś Kubiak! – warknęła jeszcze głośniej i pozbierałam rzeczy z podłogi.
– Co on musiał pomyśleć?
-Najprawdopodobniej
już za chwile się dowiesz. Powie wszystkim gaduła jedna. Zbyszek najszybszy do
roznoszenia informacji. Krępujących informacji.
Słowo krępujących podkreślił dosyć wyraźnie. Zmarszczyłam brwi. A wtedy
moje ciało odpowiedziało na brak insuliny.
-Michał,
strzykawkę potrzebuje! Szybko!
-A
fakt, poczekaj tutaj, zaraz przyniosę.
-Michał
szybko, leci mi już krew – pochwyciłam jakąś chusteczkę i pognałam do łazienki.
-Już
pędzę.
Wybiegł z pokoju. Szybko
powrócił, a w ręku miał strzykawkę. Zrobiłam sobie zastrzyk i odczekałam, aż
wszystko się ustatkuje. Zdążył, w odpowiedniej chwili. Na szczęście. Opadłam na
jego łóżko, czując lekkie otępienie. To wszystko działo się za szybko. Michał
rozwiesił moje przemoczone rzeczy na suszarce w łazience, a sam położył się na
łóżku Zbycha.
-Już Ci
lepiej?
-Tak,
zdecydowanie powoli wracam do życia. – skierowałam wzrok na okno.
-Zapomniałem,
przecież widziałem się z Tośką po Twym wyjściu. Ale myślałem, że się
znalazłyście.
-I
teraz mi debilu o tym mówisz?! – krzyczę. – Ja jej szukam, a Ty nic nie mówisz.
Jak pojebana się martwię.
-Ej
spokojnie. Nic Ci nie jest. Tosia chciała iść sama. Ale Bartek z nią poszedł.
Więc wszystko będzie dobrze. Poza tym, chciałem Cię przeprosić.
-Za co?
-Za to,
że wpadłem i widziałem za dużo.
-Za co?
A no tak. Nie myśl, że Ci wybaczę. Co to to nie!
-Czyli
wracamy do normalności. – zaśmiał się i przełączył jakąś romantyczną komedię,
na teledyski.
-Michał?
Co to za ulotka? – zapytałam patrząc na jego stolik nocny.
-No
takie coś dawali w hotelu. Jakiś turniej mikstów robią, na plaży w niedzielę.
-Fajne
to musi być. – rzekłam nieświadomie. – Kiedyś grałam w drużynie szkolnej. Ale
się rozchorowałam, więc musiałam jechać do szpitala. Potem już stwierdziłam, że
nie warto grać. Jestem za stara.
-To co
ja mam o sobie powiedzieć?
Zaśmiał się i pierwszy raz od
chwili naszej znajomości, nie zdenerwował mnie tym śmiechem. Był on całkowicie
naturalny i może wtedy coś się przełamało? Może rzeczywiście mieliśmy złe
początki, a on wcale nie jest pewnym siebie, aroganckim facetem, który myśli,
że jest bezkarny i wszechwiedzący?
-Michał?
-Pierwszy
raz zwracasz się do mnie po imieniu.
-Może
zacznijmy jakoś ze sobą współpracować? – uniosłam się na przedramionach. – Mam
już dosyć ciągłych kłótni i awantur. Może nie jesteś aż takim nadętym dupkiem,
na jakiego wyglądasz.
-Dzięki,
to cos pięknego słyszeć takie słowa z twych ust.
-Przestań
ironizować. Mówię poważnie, nie chcę mieć wrogów. – wyciągnęłam do niego rękę.
– Zgoda?
Popatrzył na mnie chwile, jakby
z nie pewną miną Ale po chwili kąciki jego ust uniosły się do góry i uścisną
moją dłoń.
-Zgoda.
Tośka.
Poprawiłam
kapelusz na głowie i zeszłam schodami w dół na chodnik.
Rozejrzałam się po najbliższej okolicy, szukając wściekle
pomarańczowego topu Lillian, jednocześnie trzymając się za bolące
ramię. W tym sezonie chyba była moda na oczojebne kolory ubrań, bo
dziewczyn, które miały na sobie bluzki koloru Lillian, było –
jak szybko policzyłam – ponad piętnaście. Westchnęłam zbolała
i zaczęłam zaczepiać każdą dziewczynę, która miała ciemne,
długie włosy, pomarańczową bluzkę i była niewiele ode mnie
niższa. Jednak za każdym razem musiałam przepraszać po francusku
albo po angielsku, – szeszelskiego nie potrafiłam – bo żadna z
nich nie była moją przyjaciółką.
Warknęłam
zdenerwowana, kopnęłam piasek i jeszcze raz rozejrzałam się po
plaży. Może poszła na molo? Pobiegłam tam i sprawdziłam, ale jej
nie było. Spojrzałam na niebo, na które zaczęły przypływać
ciemne, ciężkie, deszczowe chmury. Przełknęłam ślinę. Bardzo
się o nią martwiłam. Przecież Lili musiała w ciągu najbliższych
minut przyjąć insulinę, bo inaczej umrze. Miałam tylko nadzieję,
że nie poszła do lasu.
Nie
wiedziałam, gdzie mogłaby jeszcze pójść. Najlepiej będzie, jak
wrócę pod hotel i na chwilę wcielę się w Lili. Pomyślę jak ona
i może to pomoże. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Czym prędzej
pobiegłam do hotelu, w którym byłyśmy zakwaterowane, szturchając
po drodze mijanych ludzi. Nie przejmowałam się tym jednak i nie
przepraszałam, biegłam prosto przed siebie. Zziajana stanęłam
przed schodami i oparłam dłonie na kolanach, aby choć na trochę
uspokoić skołatane serce i niespokojny oddech. Wyprostowałam się
i wyobraziłam sobie Lili, która szybko wybiega z hotelu. W którą
stronę mogłaby się udać?
–
Tosia? Co ty tutaj robisz? – Usłyszałam za sobą głos Bartka.
Odwróciłam się i faktycznie stał w drzwiach. Gdy zobaczył moją
twarz, natychmiast zbiegł na dół.
–
Szukam Lili. Wybiegła tak nagle z pokoju i nie wiem, gdzie teraz
jest, a... A musi niedługo przyjąć insulinę – powiedziałam
cicho. – Nie widziałeś jej może? – zapytałam z nadzieją,
zadzierając głowę, aby spojrzeć w jego oczy.
–
Nie, ale pomogę ci jej szukać.
–
Na prawdę, mógłbyś?
–
Pewnie. – Uśmiechnął się do mnie ciepło. – W co była
ubrana, jak wychodziła z hotelu?
–
Miała taką pomarańczową bluzkę, ale taką intensywnie
pomarańczową no i takie zwykłe, krótkie spodenki. Nie zabrała
żadnej torebki, miała telefon, ale tu nie ma zasięgu, już
sprawdziłam. – Bartek pokiwał głową. – Na wszelki wypadek
wzięłam z jej kosmetyczki igłę i insulinę. – Wskazałam na
swoją kieszeń starych, wytartych dżinsów, które obcięłam do
kolan. – I byłam już na plaży, ale jej tam nie było.
–
To może poszła w tamtą stronę? – Ręką wskazał w drugą
stronę, która prowadziła na miasto. Wzruszyłam bezradnie
ramionami, ale po chwili pokiwałam głową i ruszyłam tam, gdzie
wskazał Bartek.
Błądziliśmy
po mieście i szukaliśmy Lili dobre kilka godzin. Słońce zaszło,
zaczął padać deszcz i grzmiało. Kurek chciał, abyśmy poszli do
hotelu, ale ja powiedziałam mu, że jak chce, to niech wraca. Dopóki
nie znajdę przyjaciółki, nie wrócę do hotelu. Nazwał mnie wtedy
upartą, ale został ze mną. Byliśmy cali przemoczeni, a ja
dodatkowo przerażona, bo była już czwarta nad ranem i panowała
burza, a jeszcze nie znaleźliśmy Lillian.
–
Tośka, zróbmy sobie chwilę przerwy – powiedział w pewnym
momencie Bartek. Spojrzałam na niego i chyba zrozumiałam o co mu
chodziło, ale nie dałam po sobie tego poznać.
–
Ale po co? Nie znaleźliśmy Lili...
–
Po drodze wypiłem trzy butelki wody, muszę siku – jęknął,
zaciskając nogi.
–
No dobra, idź gdzieś, ale streszczaj się. – Wywróciłam oczami
i machnęłam dłonią.
A
mówiłam – nie pij tyle, to nie – suszy mnie. To teraz niech
szuka sobie teraz jakiegoś kibla.
Oparłam
się o jakieś duże drzewo i po raz setny rozejrzałam się po
okolicy, szukając Lili. Zamiast niej dostrzegłam kilka klubów
nocnych i bawiących się pijanych, młodych ludzi. Dopiero teraz
moje uszy zarejestrowały głośną, dudniącą, klubową muzykę.
Nawet mi przypadła do gustu, bo zaraz zaczęłam podrygiwać w jej
rytm.
–
O! A a an Tośka! – usłyszałam za sobą pijacki bełkot po polsku
i odwróciłam się. Zobaczyłam tego goryla blondaska, który
przyjechał z Kurkiem. – Pszy chip! pszyczłaś się pobawić? –
zapytał, ledwo stojąc na nogach.
–
Nie twój jebany interes – warknęłam i odwróciłam się do niego
plecami, ucinając naszą pogawędkę.
–
Skoro chip! jusz wspo wspomniałaś o interesach chip! to mój jest
całkiem niczego sobie...
–
Co?! – pisnęłam. – O co ci chodzi, idioto?
On
uśmiechnął się tak po pijacku, mrużąc oczy i zrobił krok w
moją stronę, ale potknął się o własne nogi i wylądował na
mnie, przygwożdżając do zimnego chodnika.
–
Złaź ze mnie zboczeńcu! – krzyknęłam, próbując uwolnić się
przed jego dłońmi, które zaczęły niebezpiecznie wędrować po
moim ciele, ale nawet pod wpływem alkoholu był niesamowicie silny.
–
Oj Tosa, wiem, sze tego chceszsz. Pragniesz mnie, od kiedy tylko mnie
ujszałaś – mruczał w moją twarz, a mi zrobiło się niedobrze
od zapachu jego ust.
– W
dupie ci się poprzewracało popierdoleńcu. Złaź ze mnie!
Natychmiast. – Czułam, jakbym siłowała się ze ścianą. W
dodatku jego zimne, obleśne dłonie znalazły się pod moją bluzką
i dotykały wrażliwej skóry na brzuchu, a potem dotarły do piersi.
– Spierdalaj! – krzyczałam, licząc na to, że ktoś mnie
usłyszy. W końcu jeszcze jakiś czas temu łaziło tu całkiem
sporo ludzi, no to co że pijanych? A nóż któryś był trzeźwy i
mógłby mi pomóc?
Jego
jedna dłoń dostała się pod materiał stanika i zaczęła boleśnie
ranić moją pierś, a druga zawędrowała w kierunku krocza.
Chciałam go kopnąć, ale nagle mięśnie odmówiły mi
posłuszeństwa. Tak bardzo byłam przerażona, że nie mogłam
wydobyć z siebie ani jednego słowa.
–
Wizisz? Chip! Jak chcesz to potrawwisz – wybełkotał w moje włosy.
Bez problemu wsunął dłoń pod moje spodnie i je rozpiął. W
myślach modliłam się o pomoc.
Nagle
poczułam coś mokrego na szyi, wzdrygnęłam się, domyślając się,
że to jego ślina. I wtedy niespodziewanie poczułam się taka
lekka. Znaczy, tak nagle zniknął ciężar goryla, który mnie
przygniatał. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Bartka, który
trzymał blondaska za fraki i coś do niego krzyczał. W końcu
uderzył go w twarz, aż ten się zatoczył i upadł. Wziął kilka
uspokajających oddechów i podbiegł do mnie. Delikatnie zapiął
spodnie, obciągnął bluzkę i otarł moją brudną twarz z łez.
Nawet nie zauważyłam, kiedy się rozpłakałam. Bartek wziął mnie
ostrożnie na ręce i przytulił do siebie. Wtuliłam się w niego i
zrozumiałam, że lepszego przyjaciela w postaci chłopaka wymarzyć
sobie nie mogłam. Lili to Lili – siostra. Ale Bartek też był
wyjątkowy i zasługiwał na moją przyjaźń, mimo że znaliśmy się
zaledwie kilkanaście godzin.
–
Masz tu zasięg? – zapytałam, kiedy już się uspokoiłam i
usłyszałam jego dzwoniący telefon. Spojrzał na mnie, a jego twarz
znajdowała się tak blisko mojej, że dokładnie widziałam każdy
szczegół jego twarzy.
–
Mam w Plusie. Poczekaj, może to coś ważnego – powiedział i
delikatnie odstawił mnie na ziemię. Lekko się zachwiałam, bo nogi
mi zdrętwiały.
–
Halo? – Chciałam do niego podejść i przyłożyć ucho do jego
telefonu, aby usłyszeć rozmowę, bo czułam, że dotyczyła
Lillian, ale nie chciałam być nachalna. – Jezus Maria! Kiedy?
Kubiak, to czemu dopiero teraz do mnie dzwonisz? A my tu chodzimy po
całym mieście jak... No dobra, dzięki. Nara. – Zakończył
połączenie i schował telefon do kieszeni. – Lili jest w hotelu.
Od jakiś siedmiu godzin.
–
Na prawdę? – Autentycznie się ucieszyłam. – No to co jeszcze
tutaj stoimy? Chodźmy!
–
Bolą mnie nogi – poskarżył się i usiadł na krawężniku.
–
Ale z ciebie sportowiec – westchnęłam, wywracając oczami. – To
ja pójdę, a ty dojdziesz, jak odpoczniesz, dobrze? – zapytałam,
on pokiwał głową na tak.
– A
i Bartek?
–
Tak?
–
Możesz nikomu nie mówić o... tym... no wiesz. – Przegryzłam
niepewnie dolną wargę, patrząc na niego przez ramię.
–
Skoro tak wolisz, to dobrze – uśmiechnął się do mnie po raz
ostatni, a ja pobiegłam jakąś boczną uliczką do hotelu. Wzięłam
klucz z recepcji i niczym błyskawica pokonałam schody prowadzące
na nasze piętro. Bartek mówił coś, że Kubiak? Czyli to on
dzwonił? Jeśli tak, to domyślałam się, że Lili była u niego w
pokoju. Zapukałam cicho do drzwi z numerem siedemdziesiąt dwa, ale
nikt nie otwierał, więc nacisnęłam delikatnie klamkę, która
zaskakująco łatwo poddała się mojej dłoni i po sekundzie byłam
już w pokoju chłopaków. Nieśmiałym krokiem weszłam dalej i
ujrzałam śpiącą Lilę w niebieskiej koszulce na jednym z łóżek.
Na drugim spał Michał. Odetchnęłam z ulgą i podeszłam trochę
bliżej niej.
Jednak
Kubiak chyba miał płytki sen i zaraz się obudził. Przyłożyłam
palec wskazujący do ust, aby był cicho i nie obudził Lillian,
która była wyczerpana i potrzebowała odpoczynku.
–
Tośka? Co ci się stało? Czemu jesteś cała mokra i brudna?
Spojrzałam
na siebie i Michał miał rację.
–
Zaczął padać deszcz, a ja nie chciałam wracać do hotelu bez
niej. – Kiwnęłam głową w stronę śpiącej dziewczyny. – Ale
dobrze, że jest już tutaj. Cała i zdrowa. Przyjęła insulinę? –
zapytałam.
–
Tak. – Pokiwał głową i usiadł na łóżku.
–
Wzięłam to ze sobą na wszelki wypadek. – Wyjęłam z kieszeni
igłę i insulinę i położyłam na małym stoliku, obok jego
posłania. – Pogodziliście się? – szepnęłam z uśmiechem.
–
Tak – odpowiedział ponownie, uśmiechając się szeroko. – Nawet
skombinowałem bez, tak jak mówiłaś, ale nie miałem okazji jej go
dać.
–
Cieszę się. Przypilnujesz jej rano, aby wzięła zastrzyk i zjadła
śniadanie?
–
Jasne, a ciebie nie będzie?
–
Mam jedną sprawę do załatwienia na mieście – skłamałam. – I
nie będzie mnie na śniadaniu, powiesz jej, że tu byłam? –
Pokiwał głową. – Dziękuję. Połóż się jeszcze spać. Młoda
godzina. – Pościłam mu oczko i wyszłam z pokoju.
Oparłam
się o ścianę i wypuściłam powietrze z płuc. Coraz trudniej było
mi udawać, że wszystko było w porządku. Coraz trudniej było mi
hamować łzy. Coraz trudniej było mi powstrzymywać się przed
uderzeniem głową w ścianę z obrzydzenia do samej siebie. Na
drżących nogach dotarłam do naszej sześćdziesiątki dziewiątki.
Dopiero teraz zorientowałam się, że chyba zapomniałam zamknąć
za sobą drzwi, bo tak samo jak u Michała klamka zaraz ustąpiła.
Pociągnęłam nosem i zorientowałam się, że łzy mimo mojej woli
popłynęły po policzkach. Nie wytarłam ich, bo przecież i tak
byłam sama w pokoju.
Tylko
właśnie tak nie do końca, bo gdy weszłam głębiej, zobaczyłam
śpiącego przyjaciela Michała na moim łóżku. Normalnie wyszłabym
z siebie i go wywaliła przez okno, ale teraz było mi wszystko
jedno. Z komody wyjęłam luźne spodenki i zmieniłam je. Wtedy
Zbyszek zaczął się wiercić i po chwili obudził.
–
Tosia? – zapytał zaskoczony i zaspany. Wzruszyłam tylko
ramionami, bo cóż innego mogłam zrobić? – Ojej, przepraszam, że
spałem u was, ale Lili i Michał potrzebowali pokoju, no wiesz. –
Poruszył charakterystycznie brwiami. Patrzyłam na niego obojętnym
wzrokiem, który go zaniepokoił. – Wszystko okey? Ja już sobie
pójdę. Przepraszam, że spałem u was. Tośka...
–
Nie, to ja przepraszam, że cię obudziłam – chlipnęłam, czując,
że tracę nad sobą kontrolę. – Idź jeszcze spać. Miłych snów
– pisnęłam i wybiegłam z pokoju.
Kajdi: Moi Kochani, chcieliście długi rozdział, mam nadzieję, że sprostałyśmy waszym wymaganiom. Mi osobiście pisało się bardzo przyjemnie, co zasadniczo mnie dziwi. Chciałam dodać, że dziękuję Jagodzie, że ze mną wytrzymuje i mam nadzieję, że jednak publikacje będą częściej dodawane :)
Jagoda: Cześć i czołem! Właśnie, troszkę długo wyszło. Mi też jakoś tak szybko się pisało, wyjątkowo zajęło mi to tylko jeden dzień. :-) Spełniam swoje głupie małe marzenie, co myślicie o zachowaniu Pitera? :-D ja ze swojej strony proszę o komentarze, bo smutno nam.
Uwielbiam Lili, że zasadziła Kubiakowi kopa xD położył mnie ten tekst :D
OdpowiedzUsuńco do zachowania Piotrka - pozostawię bez komentarza..
a Zibi tylko o jednym, zboczeniec zboczony xD
OOo pierwszy raz czytam ze Piter tak się zachowuje;/ jestem ciekawa jak w takiej sytuacji zachowa się toska i czy Piter będzie próbował się w jakiś sposób wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńświetny wyszedł! bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że następny będzie niedługo bo to opowiadanie jest genialne :)
Cieszę się, że Lil i Kubiak doszli do porozumienia. Może z tej ich przyjaźni wyjdzie coś więcej :)
OdpowiedzUsuńTośka miała pecha spotykając na swoje drodze pijanego Piotra. Ale dobrze, że po chwili zjawil się Bartosz, który jej pomógł. Nie mnie jednak ona o tym nie zapomni.
Rozdział świetny. :) ale zachowanie Piotrka nie dokonca... Dobrze, ze w pobliżu był Bartek. Szkoda mi Toski. :/ Pozdrawiam! ;* P. S Zapraszam do mnie. :) I pisze o informowanie mnie o nowym rozdziale. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://prawdziwysen.blogspot.com/?m=1
Lilian i Kubiak to zdecydowanie moi ulubieńcy, nie ma co, ha. ;D. No ale zachowanie Pitera przeszło wszystko. Dobrze, że w porę pojawił się Bartek, całe szczęście.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny! ;)
Pozdrawiam serdecznie! ;*
Nominuję Cię do Liebster Award http://powiem-tylko-jedno-kocham-cie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzepraszam was z całego serca za to, że zjawiam się tu dopiero dziś, a nie od razu po publikacji, czy kilka dni później.
OdpowiedzUsuńCała ta sytuacja, w której znalazła się Lil wyszła w końcowym rozrachunku bardzo dobrze. Pogodziła się z Michałem, wyjaśnili sobie wszystko, dzięki czemu ich znajomość się oczyściła i mają szansę na rozwinięcie jej w dowolną stronę :)
Piotrka całkowicie w takiej wersji nie potrafię sobie wyobrazić. To nie był spokojny chłopak. Mimo że to fikcja, to tak jakoś będzie mi się dziwnie na niego patrzyło :/
Tośka i Bartek, Bartek i Tośka... Sama nie wiem, co można o nich myśleć. Nie wiem, czy ukrywanie tego, co się wydarzyło, będzie dobrym wyjściem z sytuacji, gdyż boję się, że któreś (czyt. Bartek) niechcący się wygada i może być niższa ciekawie. :/ Nie wiem również tego, jak poradzi sobie Tosia, jaki wpływ na jej zachowanie będzie miał ten czyn i jaką rolę odegra Bartek.
Całuje :-*
Pisać mi tu nowy rozdział i to już! :D Tak wgl piszcie dalej,proooooooszę xd
OdpowiedzUsuń